Służby w Kanadzie prowadzą bardzo niezręczne śledztwo. Pracownik popularnego klubu ze striptizem w Toronto zachorował na koronawirusa. Mógł mieć kontakt z 550 osobami. Klientów lokalu nie tak łatwo jest jednak znaleźć – wielu z nich przed wejściem do klubu podało fałszywe dane.
Brass Rail Tavern w Toronto to jeden z bardziej znanych klubów ze striptizem w Kanadzie. Na początku sierpnia ponownie się otworzył i od razu powróciły tam tabuny klientów.
Jednym z obostrzeń nałożonych na klub, był wymóg zbierania danych klientów oraz nakaz noszenia maseczek. Już kilka dni później okazało się, że obostrzenie były niewiele warte.
U jednego z pracowników lokalu zdiagnozowano koronawirusa. W ciągu czterech przepracowanych zmian ta osoba miała kontakt z ok 550 osobami. Służby starają się odszukać klientów, jednak nie jest to łatwe.
– Znalezienie ponad 500 osób, z czego połowa prawdopodobnie podała fałszywe dane osobowe, zajmie bardzo dużo czasu – ocenił Andrew Morris, profesor z Uniwersytetu w Toronto.
Na temat sytuacji w klubie ze striptizem wypowiedział się nawet premier Ontario Doug Ford. – Wiem, że w tej sytuacji brzmi to ironicznie, ale musicie zakładać maseczki i zachowywać dystans. Szkoda mi żon i partnerek, które w taki sposób dowiedzą się, że ich partner był gościem Brass Rail – mówił polityk.
Podczas kontroli w klubie służby odkryły również, że klienci nie stosują się do nakazu noszenia maseczek.
Źródło: „The Guardian”, PAP, polsatnews.pl