
Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia, podczas konferencji prasowej ostrzegł, że Kraków jest na drodze na żółtą listę.
– Dzisiaj z Małopolski ponad 150 nowych przypadków, w tym blisko 60 to są zakażenia w Krakowie. Jak widzimy i co podkreślaliśmy wczoraj, jeżeli sytuacja w Krakowie się nie zmieni w przeciągu najbliższego tygodnia, niestety w przyszłym Kraków trafi na tę listę powiatów żółtych – mówił rzecznik MZ na konferencji prasowej.
Co ciekawe, w Małopolsce jest ponad 30. ognisk koronawirusa, z czego jedno z większych to… Urząd Wojewódzki. Tak więc nie tylko piętnowane wciąż wesela, czy zakłady pracy, ale i aparat państwowy przykłada rękę do rozwoju pandemii.
Kraków już od jakiegoś czasu balansuje na granicy żółtej i zielonej strefy. Dzienny przyrost zachorowań w Krakowie niezmiennie przyjmuje wartości rzędu kilkudziesięciu osób. Według Sanepidu przelicznik zakażeń na 10 tys. mieszkańców to 5, 93 – co oznaczałoby, że „ledwo, ledwo” ale małopolska stolica mieści się w zielonej strefie.
Jednak już Małopolski Urząd Wojewódzki podaje, że to 6,03, czyli już strefa żółta. To, że różnice są na poziomie błędu statystycznego pokazuje, jak łatwo manipulować w kwestii przydziału obostrzeń do poszczególnych regionów.
Jeśli Kraków znów zostanie umieszczony w żółtej strefie to powrócą tam takie obostrzenia jak m.in.: limit jednej osoby na 4 mkw. w przypadku imprez takich, jak: targi, wystawy, kongresy czy konferencje; jedna osoba na 7 mkw. w siłowniach; 25 proc. osób na publiczności w kinach; imprezy rodzinne tylko do 100. osób.
Kraków to stolica Małopolski – nie tylko administracyjna i historyczna, ale również turystyczna. Powrót obostrzeń covidowych do miasta byłby tragedią dla setek przedsiębiorców.
Źródło: Polsat News, nczas.com