Rytuałowi stało się zadość. Biden przyjął nominację Demokratów na kandydata partii w wyborach prezydenckich

Administracja Joe Bidena prawdopodobnie nie podpisze umowy handlowej z Wielka Brytanią. Fot. PAP/EPA
Joe Biden. Fot. PAP/EPA
REKLAMA

W Milwaukee w stanie Wisconsin zakończyła się w nocy z czwartku na piątek czterodniowa, głównie wirtualna konwencja Partii Demokratycznej. Jej kulminacją było przyjęcie przez Joe Bidena nominacji partyjnej na kandydata w listopadowych wyborach prezydenckich w USA.

Jako wielki zaszczyt i z pokorą przyjmuję tę nominację  na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Nadszedł dla nas czas, dla nas jako narodu, abyśmy się zjednoczyli – oświadczył Biden w rytualnym przemówieniu transmitowanym z Wilmington, stolicy stanu Delaware.

Biden nie wybrał się nawet na konwencję. Republikanie szydzą z niego mówiąc, że od kilku miesięcy jest schowany „w piwnicy swego domu”. Pandemia dostarcza bardzo dobrego pretekstu, by Biden jak najmniej pokazywał się publicznie i nie występował na żywo. To zmniejsza ryzyko kolejnej kompromitującej wpadki jakie notorycznie zdarzają się Bidenowi. Dlatego tez przemówienie było wygłaszane z jego domu i wcześniej nagrano je.

REKLAMA

77-letni kandydat Demokratów na prezydenta, który ubiega się o ten urząd po raz trzeci, apelował do swych rodaków, aby uwierzyli, że mogą przezwyciężyć ciemność, która zapadła w związku z kryzysem. Przyrzekał zasypanie podziałów politycznych.

– Obecny prezydent zbyt długo okrywał Amerykę ciemnością – za dużo złości, za dużo strachu, za dużo podziałów. (…) Tu i teraz daję wam słowo: jeśli powierzycie mi prezydenturę, będę czerpać z tego co w nas najlepsze, a nie najgorsze. Będę sprzymierzeńcem światła, a nie ciemności – zapewniał Biden.

Wytykał Donaldowi Trumpowi, że nie zdołał ochronić Amerykanów. Ostrzegał przed jego powtórnym wyborem. – Będzie się budził każdego dnia, wierząc, że w tej pracy chodzi o niego, a nie o was – przekonywał Biden.

Demokrata, który wybrał sobie jako kandydatkę na wiceprezydenta senator Kamalę Harris, zaznaczył, że misja prezydenta polega na reprezentowaniu wszystkich, a nie tylko swej bazy wyborczej.

– Jako kandydat Demokratów, będę amerykańskim prezydentem, będę pracował równie ciężko dla tych, którzy mnie nie wspierali, jak dla tych, którzy to zrobili – obiecywał dodając, że Ameryka nie jest zbiorem czerwonych (republikańskich) i niebieskich (demokratycznych) stanów. – Jesteśmy dużo więksi niż to. Jesteśmy dużo lepsi niż to – zapewniał.

W nawiązaniu do – jak to określił – najgorszej pandemii od ponad 100 lat, najgorszego kryzysu gospodarczego od czasów wielkiego kryzysu, największego wyzwania w kwestii sprawiedliwości rasowej od lat 60. i „rosnącego zagrożenia związanego ze zmianami klimatycznymi” Biden powiedział: – Pytanie dla nas jest proste: czy jesteśmy na to gotowi? Uważam, że tak”.

Przytaczał takie fakty jak 5 mln Amerykanów zarażonych koronawirusem i ponad 170 tys. ofiar śmiertelnych Covid-19, co uznał za najgorszą sytuację na świecie. Wskazał na ponad 50 mln ludzi, którzy złożyli wniosek o zasiłek dla bezrobotnych. Przewidywał, że w tym roku ubezpieczenie zdrowotne straci ponad 10 mln osób, a co szósta mała firma zostanie zamknięta.

W tym kontekście portretował Trumpa jako prezydenta, który nie bierze na siebie odpowiedzialności, odmawia przewodzenia, obwinia innych, podporządkowuje się dyktatorom i podsyca ogniska nienawiści i podziałów.

Widzę inną Amerykę. Taką, która jest hojna i silna. Bezinteresowna i pokorna. To Ameryka, którą możemy razem odbudować – zapowiadał Biden.

Przedstawił plan odnoszący się m.in. do zatrudnienia, godności, szacunku i dbałości o społeczeństwo. Mówił, że Amerykanie mogą i odbudują razem gospodarkę. Pomysłem Demokratów na odbudowanie gospodarki jest nakładanie większych podatków.

Nie tylko ją odbudujemy, ale zbudujemy lepszą. (…) A możemy zapłacić za te inwestycje poprzez wyeliminowanie luk prawnych i darowizny prezydenta w wysokości 1,3 biliona dolarów dla najbogatszego 1 procenta i największych, najbardziej dochodowych korporacji, z których niektóre w ogóle nie płacą podatków – akcentował Biden.

Kandydat Demokratów mówiąc o „darowiznach prezydenta w wysokości 1,3 biliona dolarów” mówił w rzeczywistości o wielkiej obniżce podatków, która przeprowadził Trump.

W nawiązaniu do polityki zagranicznej zapewniał, że stanie po stronie sojuszników i przyjaciół. Wyjaśni adwersarzom, że czas hołubienia dyktatorów dobiegł końca.

– Za prezydenta Bidena Ameryka nie przymknie oczu na rosyjskie nagrody za głowy amerykańskich żołnierzy. Nie będę tolerował obcej ingerencji w nasze najświętsze uprawnienie demokratyczne – głosowanie. Zawsze będę bronił naszych wartości, takich jak prawa człowieka i godność. Będę pracował dla wspólnego celu, na rzecz bezpieczniejszego, pokojowego i dostatniego świata – twierdził.

Biden w 1973 roku został senatorem i od tego czasu uczyli  od 47 lat jest obecny w amerykańskiej polityce. Uchodzi za jednego z przedstawicieli „waszyngtońskiego bagna” – elit polityków, prawników, lobbystów, którzy kreują politykę Stanów Zjednoczonych. Na koncie Biden nie ma jednak żadnych znaczących osiągnięć.

W trakcie konwencji kandydaturę Bidena poparło m.in. trzech byłych prezydentów USA z Partii Demokratycznej Jimmy Carter, Bill Clinton i Barack Hussein Obama, a także troje byłych sekretarzy stanu – Demokraci Hillary Clinton i John Kerry oraz Republikanin Colin Powell.

Demokraci już w 2016 roku złamali niepisana zasadę, iż byli prezydenci nie angażują się w rywalizację swoich następców.

PAP/nczas

REKLAMA