Homofobia i akt nienawiści, czyli bokserskie równouprawnienie po gejowsku

Anthony Joshua i Aleksander Powietkin na deskach. Foto: PAP/EPA
Anthony Joshua i Aleksander Powietkin na deskach. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

„Daily Mail” pisze o gejowskim bokserze, Martinie Starku, który leżąc w szpitalu i martwiąc się o swoje zdrowie, usłyszał fatalną, tragiczną informację – zawody bokserskie zostały wycofane z zaplanowanych na 2022 rok w Hong Kongu Gejowskich Igrzysk (Gay Games).

Dlatego postanowił stworzyć własny turniej bokserski dla gejów. ,,Nazywałem się już przyszłym gejowskim mistrzem świata w boksie, chciałem zdobyć złoty medal dla Australii. Nie mogę teraz przerwać tej podróży, dlatego stworzyłem Światowe Mistrzostwa w Boksie Gejowskim” – mówi Stark.

Tak to już jest – Żydzi domagają się, żeby ich traktować tak samo jak innych – dlatego od wieków zamykali się w gettach i separowali się od chrześcijańskich społeczności. Murzyni domagają się równego traktowania i przekonują, że istnieje tylko jedna, ludzka rasa – dlatego mają osobny hymn, skandują hasła o tym że Black Lives Matter, a na hasło, że każde życie jest ważne, odpowiadają, że to rasizm. Dlatego i geje, domagając się równości, tworzą specjalne turnieje tylko dla gejów. Czego tu nie rozumieć? ,,Daily Mail” dodaje: ,,Homofobia w sporcie to problem globalny, zawodnicy boją się wyzwisk, znęcania się i fizycznego prześladowania, dlatego wielu z nich woli ukrywać swoją orientację”.

REKLAMA

Ach, gdybyśmy tylko znali jakiś sposób na to, żeby gejowski bokser mógł zemścić się na swoim homofobicznym przeciwniku… A nie, czekaj – przecież mógłby po prostu zupełnie legalnie dać mu w pysk, pokonać go w ringu i nauczyć szacunku. Ale nieeee, co ja tam wiem – najwyraźniej najlepszą metodą na obronę gejowskiej godności, atakowanej przez homofobów, nie jest pokonanie homofoba, tylko pobicie… innego geja, w gejowskich zawodach. To ma sens.

Wiecie co, ja bardzo dobrze tego gościa rozumiem. Zostanie mistrzem świata w boksie tak po prostu, bez przypisanej kategorii, jest cholernie trudne, bo prędzej czy później trzeba zmierzyć się z Tysonem Fury. Dlatego pomyślałem sobie: zostanę bokserskim mistrzem świata w zawodach chrześcijańskich! Pech polega na tym, że Fury też jest chrześcijaninem i otwarcie mówi o swojej wierze. A co jeśli coś mu strzeli do głowy i weźmie udział w organizowanych przeze mnie zawodach? Dlatego zmieniłem zdanie i postanowiłem, że zostanę chrześcijańskim mistrzem świata w boksie w kategorii: zodiakalny lew. Szybki rzut oka, i niestety – Tyson Fury też lew. Jak na złość. No uparł się cholernik, żeby pozbawić mnie mistrzowskiego pasa. Ale ja się nie poddaję.

Ogłaszam zawody o tytuł chrześcijańskiego, konserwatywnego mistrza świata spod znaku lwa, wśród zawodników urodzonych 15 sierpnia (między godziną 10 a 10:15), w kategorii: zawodnicy po operacji usunięcia wyrostka robaczkowego gardzący TVN-em i Michnikiem. Jeśli do wieczora nie zgłosi się żaden śmiałek, spełniający te kryteria – sam sobie wręczę pas i ogłoszę się bokserskim mistrzem świata we wspomnianej wyżej kategorii. Ale jak ktoś spełnia prawie wszystkie wymagania ale np urodził się o 10:20, to niech spada. Niech sobie własną kategorię założy!

Żarty żartami, ale chyba faktycznie w boksie nie ma sensu mieszać zawodników homo i hetero. Wiecie jak się nazywa wyprowadzony przez geja cios, po którym heteroseksualista nie jest w stanie kontynuować walki? Jest to nokaut. A wiecie jak się nazywa wyprowadzony przez heteroseksualistę cios, po którym gej jest liczony i nie jest w stanie kontynuować walki? Jest to homofobia i akt nienawiści.

REKLAMA