FC Barcelona wycofuje się z uwikłań w kataloński separatyzm

FC Barcelona. Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
FC Barcelona. Obrazek ilustracyjny. Źródło: pixabay
REKLAMA

Najbardziej utytułowany klub piłkarski XXI wieku, od dziesięcioleci utrzymuje niebezpieczne związki z katalońskimi separatystami. Teraz Barcelona próbuje zachowywać pewną neutralność, bo zaangażowanie polityczne trudno godzić z ideami sportu. W rzeczywistości bardziej jednak chodzi o pieniądze.

Kibice FC Barcelona pojawiają się ​​z separatystycznymi plakatami i flagami podczas meczów na Camp Nou od dawna. W czasie wieców na rzecz niepodległości Katalonii na trybunie pojawiał się np. Pep Guardiola, były zawodnik i były trener Barcy. „Jesteśmy tu dzisiaj, aby wyjaśnić pewne sprawy” – mówił i zachęcał przed nielegalnym referendum do głosowania za opuszczeniem Hiszpanii.

Wspierali go niektórzy obecni i byli piłkarze, jak Pique, Iniesta czy Puyol. Oni również opowiedzieli się za „wolną i niezależną Katalonią”. Podobnie jak w przeszłości Joan Laporta, emblematyczny b. prezes klubu.

REKLAMA

Od 2016 roku w każdym meczu, kiedy zegar wskazuje 17 minut i 14 sekund gry, stadion ożywa i kibice skandują słowo „niepodległość, niepodległość”. Liczba ta odnosi się do daty bitwy o Katalonię, która obroniła swoją niepodległość przed Burbonami. Chodzi o 11 września 1714 r.

Camp Nou to twierdza separatystów. Oficjalnie unika się już jednak takich skojarzeń, by nie szkodzić np. pozyskiwaniu sponsorów. Wielki biznes nie chce być utożsamiany z polityką, bo psułoby mu to np. relacje z resztą Hiszpanii.

W Hiszpanii, poza Barceloną, także niektóre inne kluby poruszają się w dwuznaczności pomiędzy polityką a biznesem. Z 840 milionami euro wygenerowanymi w sezonie 2018-2019, kataloński klub stał się najbogatszym klubem na świecie, wyprzedzając swojego wielkiego rywala – Real Madryt. Ten klub z kolei zawsze uosabiał władzę centralną i ideę monarchii.

W Madrycie też jednak ugięli się przed siłą pieniądza. Pięćdziesiąt milionów euro – tyle zarobić słynny Real Madryt w 2017 roku na usunięciu np. krzyża wieńczącego herb klubu na jego produktach sprzedawanych w sześciu krajach arabskich. Decyzję uzasadniano… szacunkiem dla „wrażliwości kulturowej” mieszkańców państw Zatoki Perskiej.

Głównym sponsorem Realu Madryt są linie lotnicze Emirates, a wśród innych mecenasów jest fundusz inwestycyjny IPIC z Abu Dhabi. FC Barcelona też usunęła ze swego herbu krzyż św. Jerzego, by móc sprzedawać więcej koszulek klubowych w krajach muzułmańskich.

Także finalista LM, francuski klub Paris Saint Germain, należący do rodziny królewskiej w Katarze, również zmienił swój herb. Nie pojawia się na nim już symbol kołyski królewskiej. Ten element został uznany za obraźliwy w świecie arabskim, jako związany z dynastią, która brała udział w wyprawach krzyżowych. Takie czasy i… arabskie pieniądze.

REKLAMA