
Melanie Wolfson miała wykupione miejsce w samolocie linii easyJet. Ortodoksyjni Żydzi nie życzyli sobie jednak, aby kobieta usiadła na swoim miejscu, a obsługa poprosiła ją o przesiadkę.
Brytyjka od 13 lat mieszka w Tel Awiwie. Podczas jednej z podróży do rodzimego kraju dopłaciła do biletu, by móc wybrać sobie miejsce. Chciała siedzieć przy przejściu.
Na to jednak nie zgodził się mężczyzna, który wraz z synem miał siedzieć w tym samym rzędzie. Ortodoksyjny Żyd powołał się na swoje przekonania religijne. Zażądał od obsługi, aby przesadziła kobietę. Personel pokładowy spełnił prośbę mężczyzny.
Kobieta czuje się urażona i upokorzona. – To był pierwszy raz w moim dorosłym życiu, kiedy byłam dyskryminowana za bycie kobietą – powiedziała dziennikowi „Haaretz”.
Dodała, że nie miałaby żadnego problemu ze zmianą miejsca, gdyby poproszono ją o to np. ze uwagi, że rodzina chce siedzieć razem. Chodziło jednak o to, że mężczyzna nie życzył sobie, żeby obok niego siedziała kobieta.
Wolfson ostatecznie zgodziła się na zmianę miejsca w obawie, że niezręczna sytuacja opóźni lot. Postanowiła jednak, że sprawą zajmie się po wylądowaniu. Złożyła skargę do linii lotniczych, ale ta nie odpowiedziała.
Dwa miesiące później Wolfson ponownie poproszono o zmianę miejsca z uwagi na dwóch ściśle ortodoksyjnych Żydów. Tym razem odmówiła, ale dwie inne pasażerki dobrowolnie zmieniły swoje miejsca, więc problem „sam” się rozwiązał.
38-latka stwierdziła, że tak tej sprawy nie zostawi. Złożyła pozew do sądu i domaga się 66 tys. szekli (ok. 15 tys. funtów) odszkodowania za dyskryminację.
W pozwie przytacza słowa stewardów, którzy argumentowali, że kobiety często zmieniają miejsca, bo chcą tego ortodoksyjni Żydzi. Kobieta wskazuje, że to niezgodne z izraelskim prawem, które zabrania dyskryminacji klientów ze względu na rasę, religię, narodowość, kraj pochodzenia, płeć czy orientację seksualną.