Do czego prowadzą rządy lewicy? W Hiszpanii prawo broni „dzikich lokatorów” przed właścicielami

Hiszpania. Alicante Fot. ilustr. Wikipedia
REKLAMA

Rządy lewicy w Hiszpanii i nowe regulacje związane z pandemią koronawirusa doprowadziły do masowego podważania prawa własności. W kraju tym trzykrotnie wzrosło zjawisko bezprawnego zajmowania pustych lokali. Później tacy „squatersi” są już nie do ruszenia…

Na jednym z filmików w mediach społecznościowych widać, jak dzika lokatorka odprawia „z kwitkiem” właściciela mieszkania, które zajęła. Dyskusja odbywa się w oparach absurdu, a w końcu kobieta prosi mężczyznę o numer… jego adwokata, bo jej prawnik się z nim skontaktuje.

Dzicy lokatorzy używają dzikiego prawa, które chroni ich jako lokatorów- złodziei. W Hiszpanii narasta niemal psychoza właścicieli nieruchomości przed tzw. okupas, czyli właśnie dzikimi lokatorami. Zajmują oni domy, mieszkania, a nawet lokale handlowe. Według stowarzyszenia Desokupa („uwolnij mieszkanie”) podczas pandemii koronawirusa okupowanie cudzych domów zwiększyło się o co najmniej 300 proc.

REKLAMA

Wzywana policja nie może zidentyfikować „squattersów”, bo ci odmawiają jej wpuszczenia do zajętych mieszkań. Uniemożliwia to przeprowadzenie procesu eksmisji. Squatersi są już tak bezczelni, że grożą właścicielom procesami za naruszanie ich „miru domowego”.

Zjawisko „okupantów” występuje już w całej Hiszpanii. Nie chodzi tu już o biedne i zdesperowane rodziny, ale przestępczość zorganizowaną i działające bezkarnie mafie, które wykorzystują luki prawne w przepisach. Instruują osadzanych w lokalach lokatorów jak mają postępować.

Według danych, które przytacza dziennik „El Mundo”, obecnie ok. 200 tys. nieruchomości w Hiszpanii jest nielegalnie okupowanych przez dzikich lokatorów. Proces eksmisji, o ile sięudaje go wdrożyć może trwać latami. Naraża właścicieli na koszty, a dzicy lokatorzy pozostaną i tak prawie bezkarni.

Zgodnie z obowiązującym prawem, właściciel ma 48 godzin na zorientowanie się, że ktoś włamał zajął jego mieszkanie, czy dom. Wtedy jest możliwa szybka eksmisja bez potrzeby wyroku sądowego. Po tym czasie „lokator” odwołuje się juz do konstytucyjnie zagwarantowanej nienaruszalności mieszkania.

Właścicielowi pozostaje droga sądowa. Trwa to bardzo długo, nawet latami, a dodatkowo w tym czasie to właściciela musi płacić za wodę, prąd, czy śmieci. Prawo traktuje okupowanie mieszkań tylko jako wykroczenie.

Dzicy lokatorzy najchętniej wybierają puste drugie rezydencje na wybrzeżu, z ogrodem i basenem, przeznaczane przez właścicieli na wynajem dla turystów albo do spędzenia urlopu. Właścicielami bywają także cudzoziemcy, którzy rezydują często w swoich krajach. Bywa i tak, że niespodzianka w postaci „okupas” czeka po np. powrocie z wakacji.

Ultralewicowe grupy opracowały całe poradniki korzystania z cudzych mieszkań, sposoby przeciągania procedur i oporu prawnego. Powstają stowarzyszenia wsparcia squattersów, z błogosławieństwem polityków lewicy i udziałem „społecznych prawników”.

Do wszczęcia procesu eksmisji potrzeba identyfikacji dzikich lokatorów. Kiedy przybywa policja, słyszy – „teraz to nasz adres, jeśli tu wejdziecie, zgłosimy wtargnięcie…” Chociaż prawo o nienaruszalności mieszkania nie może kolidować z prawem do własności prywatnej, to luki prawne i spryt lokatorów przeważają tu szalę. Zdesperowanym właścicielom nieruchomości pozostają protesty.

Media przytaczają historię niejakiego Margueza z Mataro koło Barcelony. Odzyskał swoje okupowane mieszkanie po 6 latach. Właściciel zobaczył w sieciach społecznościowych, że małżeństwo zajmujące bez płacenia jego mieszkanie chwali się pobytem na Balearach. Skopiował więc ich wyczyn i zajął swoje mieszkanie zmieniając zamki. Sytuacja się odwróciła…

Lider opozycyjnej prawicowej Partii Ludowej (PP), Pablo Casado, wezwał socjalistyczny rząd Pedro Sancheza do wprowadzenia zakazu dla gmin rejestrowania „okupas”, co rozwiązywałoby problem. Dodał, że należy przywrócić przestępstwo uzurpacji i karać zawłaszczenie wyrokami od 1 do 3 lat pozbawienia wolności.

Problemy z drogą prawną, powodują, że właściciele często sięgają po firmy odzyskujące mieszkania na granicy prawa. Inni negocjują z nowymi lokatorami i często są skłonni zapłacić za odzyskanie swojej własności.

Poniżej rozmowa właściciela z dziką lokatorką, która starszy go „swoim prawnikiem”:

Źródło: El Mundo/ Wgospodarce.pl/ ABC

REKLAMA