„Covidowa rzeczywistość” sparaliżowała inaugurację roku szkolnego. W całej Polsce gigantyczne kolejki w deszczu i chłodzie [FOTO/WIDEO]

Kolejka wejście do szkoły. / foto: Prt Sc Twitter
REKLAMA

Rano 4,6 mln dzieci w całej Polsce po prawie półrocznej przerwie ruszyło do szkół, ale z przekroczeniem ich progu nie poszło łatwo. Przed palcówkami tworzyły się olbrzymie kolejki. Dzieci i ich rodzice w strugach deszczu oczekiwali na wejście. Sygnały o paraliżu spowodowanym procedurami epidemicznymi od samego rana dopływały z całego kraju.

Z nowym rokiem szkolnym 2020/2021 szkoły – które w związku z epidemią COVID-19 od połowy marca do końca czerwca prowadziły kształcenie na odległość – wracają do stacjonarnego nauczania, ale pod rygorem sanitarnym. Z tego powodu rozpoczęcie roku wyglądało inaczej niż zawsze. O szczegółach zdecydowali dyrektorzy placówek, których zadaniem było zorganizować inauguracji w taki sposób, aby zapewnić uczniom, nauczycielom czy rodzicom, którzy będą towarzyszyć dzieciom, bezpieczne warunki. Efekt? Paraliż wielu szkół i przedszkoli w całym kraju – kolejki przed wejściami, marznące w deszczu dzieci czy rodzice wypisujący wymagane w ostatniej chwili dokumenty.

Gigantyczne kolejki do szkół i przedszkoli

Wczoraj o godz. 22 dowiedziałem się od opiekunki grupy, że rano muszę przynieść wypełnione dokumenty. To jakiś żart, ponieważ nie każdy ma w domu drukarkę – powiedział dla Onet.pl jeden z rodziców. – Poza tym pora nie była odpowiednia, bo część osób mogła już spać. Efekty widzimy na własne oczy. Niektórzy rodzice muszą stać i wypełniać dokumenty na miejscu, przez co tworzą się kolejki – dodał.

REKLAMA

Sieć zalały relacje zażenowanych i zatroskanych o zdrowie sowich pociech rodziców. Zdarzały się sytuacje, gdzie ludzie stali po kilkadziesiąt minut w deszczu. „W naszym przedszkolu (140 dzieci) kolejka przed wejściem z dzieckiem na kilkanaście metrów. Stoją na deszczu i czekają, bo w szatni może być tylko 3 dzieci. Większe prawdopodobieństwo, że się przeziębią niż, że załapią morderczego wirusa. Obłęd” – zrelacjonowała jedna z użytkowniczek Twittera.

Oto opis analogicznej sytuacji – „Krzeszowickie przedszkole niestety nie ogarnęło kwestii przyjęcia dzieciaków w dniu dzisiejszym. Kolejka do wejścia na około 80 metrów, czas wejścia pomiędzy 45 a 60 minut. Masakra. Dzieciaki przemarzły, jutro spora grupa będzie z objawami zbliżonymi do Covid…”.

O takich samych problemach donoszą też media lokalne. ESKA Warszawa zwróciła uwagę na gigantyczne kolejki w Ząbkach i nie tylko. „Tak było w większości podwarszawskich miejscowości – Wołominie, Kobyłce, Markach czy Radzyminie” – czytamy.

Dramat i jeszcze raz dramat – komentowali dla „Kuriera Lubuskiego” mieszkańcy województwa, którzy musieli mierzyć się z wyzwaniem wejścia do tamtejszych szkół i przedszkoli w rzeczywistości epidemicznej. – W przedsionku do przedszkola mogą być tylko dwie osoby. Po wejściu trzeba wpisać się na listę obecności, a w systemie wpisać kod dziecka. To wszystko zajmuje mnóstwo czasu – relacjonował rodzic 4-latki, uczęszczającej do jednego z tamtejszych przedszkoli.

Podobnie było m.in. w Wielkopolsce o czym donosi portal epoznan.pl. – To nie wybory, to kovidowa rzeczywistość przedszkolna – skomentował jeden z jego czytelników.

Nowe zasady w szkolnych ławach

Zgodnie z wytycznymi przygotowanymi przez resorty zdrowia i edukacji wraz z głównym inspektorem sanitarnym do szkoły może uczęszczać uczeń bez objawów infekcji dróg oddechowych i gdy domownicy nie przebywają na kwarantannie lub w izolacji.

W wytycznych wskazano, że w szkołach będą obowiązywać ogólne zasady higieny: częste mycie rąk (bezzwłocznie po przyjściu do szkoły), ochrona podczas kichania i kaszlu oraz unikanie dotykania oczu, nosa i ust. Osoby wchodzące do budynku szkoły powinny mieć możliwość skorzystania z płynu do dezynfekcji rąk. Jeżeli jest taka możliwość, w szatni należy udostępnić uczniom co drugi boks lub wprowadzić różne godziny przychodzenia do szkoły.

W miarę możliwości rekomenduje się też taką organizację pracy, która umożliwi zachowanie dystansu między osobami przebywającymi szkole i ograniczy gromadzenie się uczniów. Wskazano, że mogą to być np. różne godziny przerw lub zajęć na boisku. Należy także unikać częstej zmiany pomieszczeń, w których odbywają się zajęcia. Sale lekcyjne mają być wietrzone.

Uczniowie i nauczyciele na lekcjach nie muszą mieć maseczek zasłaniających usta i nos, ale – jak zaznaczył szef MEN – jeśli będzie taka potrzeba, będą musieli ich użyć. Jak wyjaśnił, przez taką potrzebę rozumie np. większe szkoły i niewielkie powierzchnie wspólne, w których jednocześnie przebywa dużo młodzieży lub podwyższone zagrożenie epidemiczne (chodzi m.in. o korytarze szkolne). Wtedy dyrektor szkoły powinien wprowadzić tego typu obostrzenia.

Dyrektorzy mogą zawieszać zajęcia

O ewentualnym zawieszeniu zajęć będzie decydował dyrektor szkoły po uzyskaniu zgody organu prowadzącego i pozytywnej opinii powiatowego inspektora sanitarnego. Zależnie od zagrożenia epidemiologicznego możliwe będzie przejście na system mieszany (część uczniów uczy się stacjonarnie, a część w domu) lub edukację zdalną dla całej szkoły. Tym samym decyzje o trybie pracy szkoły będą zapadać lokalnie, choć minister edukacji, po konsultacji z GIS i ministrem zdrowia, będzie mógł też zdecydować o zawieszeniu zajęć stacjonarnych na większym obszarze, np. w jednym lub w kilku województwach lub nawet w całym kraju.

Przy wydawaniu opinii w sprawie zmiany trybu nauczania inspektorzy sanitarni będą brać pod uwagę kryteria epidemiologiczne, czyli przede wszystkim wystąpienie u ucznia lub pracownika szkoły objawów charakterystycznych dla COVID-19 (gorączka, duszność, kaszel, utrata węchu lub smaku o nagłym początku) oraz bliski kontakt (w okresie 14 dni) ucznia lub pracownika szkoły z osobą, u której potwierdzono zakażenie. Istotna będzie też liczba przypadków koronawirusa w szkole, rodzaj szkoły, zagęszczenie ludzi na danym terenie, warunki organizacyjne i architektoniczne szkoły.

Gdy jeden z uczniów zachoruje na COVID-19, kwarantannie będą musieli poddać się pozostali uczniowie z tej klasy. Wówczas prowadzenie dla nich zajęć w formie zdalnej będzie jedyną możliwością kontynuowania nauki. Nauka stacjonarna dla innych klas w danej szkole będzie zależała od tego, w jakim stopniu byli oni narażeni na zakażenie.

Szef MEN kilkukrotnie podkreślał, że przejście na edukację hybrydową lub zdalną powinno trwać tyle, ile trwa kwarantanna. Informował też, że w powiatach objętych tzw. strefą żółtą i czerwoną (gdzie jest zwiększona liczba zakażeń) nie będzie automatycznego przechodzenia na naukę zdalną, choć szkoły mogą i powinny wprowadzać tam dodatkowe obostrzenia.

Piontkowski pytany w poniedziałek, ile szkół w związku z sytuacją epidemiczną nie rozpocznie 1 września zajęć w sposób stacjonarny, odpowiedział: „Są tylko pojedyncze zgłoszenia, w sumie kilku szkół w całej Polsce, które 1 września nie rozpoczną zajęć w normalnym trybie”.

Przed rozpoczęciem roku szkolnego zgodę na naukę zdalną otrzymały m.in.: szkoła działająca w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach oraz szkoły specjalne w Sosnowcu i Bielsku-Białej. Z kolei w Wietrzychowicach (woj. małopolskie) zajęcia rozpoczną się zdalnie z powodu wzrostu zakażeń koronowirusem w gminie i objęcia kwarantanną dyrekcji szkoły.

4,6 mln Polaków ruszyło do szkół i przedszkoli

Jak podaje MEN, w roku szkolnym 2020/2021 w szkołach podstawowych będzie uczyło się ponad 3 mln uczniów, a w szkołach ponadpodstawowych (liceach ogólnokształcących, technikach, branżowych szkołach I i II stopnia oraz w szkołach przysposabiających do pracy) ok. 1,5 mln uczniów.

W szkołach policealnych nowy rok szkolny rozpocznie ponad 190 tys. słuchaczy, a w szkołach dla dorosłych (podstawowych i liceach) ok. 120 tys. słuchaczy.

1 września br. to również pierwszy dzień zajęć dydaktyczno-wychowawczych dla ok. 1,45 mln dzieci w wieku 3-6 lat, w prawie 22,5 tys. przedszkoli, oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych i innych formach wychowania przedszkolnego.

Źródła: NCzas.com, epoznan.pl, Onet.pl, Twitter, PAP, kurierlubelski.pl

REKLAMA