UW wdraża „Plan działań równościowych” wprowadzając jawną dyskryminację ze względu na płeć

Uniwersytet Warszawski. Foto: Pixabay
Obrazek ilustracyjny/Uniwersytet Warszawski. Foto: Pixabay
REKLAMA

Galopujący postęp na Uniwersytecie Warszawskim. Rektor uczelni, prof. Marcin Pałys, na finiszu drugiej kadencji podpisał „Plan działań równościowych”, czyli „Gender Equality Plan”. To pierwszy taki progresywny dokument wdrażany na polskiej uczelni.

„Jego zasadniczym celem jest sprawienie, by Uniwersytet Warszawski był miejscem bezpiecznym dla wszystkich, funkcjonującym z poszanowaniem równości i różnorodności, wolnym od dyskryminacji oraz zapewnienie wszystkim swobody rozwoju naukowego” – czytamy w zarządzeniu wprowadzającym Plan w życie.

Genderowa strategia zaplanowana jest na lata 2020-2023. Plan zakłada m.in., że wzorem zachodnich pionierów postępu, uczelnia będzie rekrutować pracowników kierując się kryterium płci. Co prawda z danych UW wynika, że proporcje płci ogółu pracowników są „wyrównane”, jednak różnią się na poszczególnych wydziałach. Uczelnia zamierza akurat tę „różnorodność” unicestwić proceduralnie.

REKLAMA

Dyskryminacja w imię „równości”

„W sytuacji kandydujących osób o identycznych kwalifikacjach sugerowany jest wybór osoby z niedoreprezentowanej płci/grupy” – czytamy w zarządzeniu rektora UW.

„Równość” ma dotyczyć też składu komisji konkursowych. „Przewodniczenie komisji konkursowej powinno być funkcją sprawowaną naprzemienne przez kobiety i mężczyzn (zmiana co kadencję)” – czytamy.

Jak UW widzi to w praktyce? „W latach 2020-2021 połowa przewodniczących jest płci męskiej a połowa płci żeńskiej”.

W ocenie Tymoteusza Zycha z Ordo Iuris, uwzględnienie płci w procesie rekrutacji narusza zarówno polską Konstytucję, jak i Kodeks pracy.

Wśród wyznaczonych w Planie celów znalazły się m.in. „Zwiększanie świadomości wagi zagadnień równościowych oraz wzmocnienie pozytywnych postaw wobec różnorodności”. UW chce zapewnić „wspomaganie rozwoju karier naukowych kobiet”. Zaplanowano też „zwiększenie równowagi płci w rekrutacji pracownic i pracowników i w szkołach doktorskich”. Ponadto uczelnia ma także „ułatwić łączenie pracy z życiem rodzinnym”. Zapowiedziano również „zwiększenie zrównoważonej reprezentacji płci w: przewodniczeniu w komisjach wydziałowych, uczelnianych, w kadrze zarządczej, w zespołach eksperckich i recenzenckich oraz przewodniczeniu wydarzeniom naukowym i popularyzatorskim”.

Wśród 20 zapisanych w Planie działań uwzględniono m.in. „program badawczo-rozwojowy dla młodych badaczek i dydaktyczek, który będzie przeciwdziałał zjawisku utraty zaangażowania kobiet w toku rozwoju kariery naukowej”. Uczelnia ma też organizować prelekcje na temat „karier kobiet w nauce” oraz stworzyć „Kodeks Etyczny Uniwersytetu Warszawskiego”. Ponadto społeczność akademicka ma zostać przeszkolona z tematyki równościowej, za co oczywiście zapłacą podatnicy. Wszelkie statystyki dotyczące udziału w projektach, grantach, wsparcia finansowego i otwierania przewodów i obron doktoratów mają uwzględniać płeć.

Powstanie też „Procedura Antydyskryminacyjna”, umożliwiająca formalne postępowanie skargowe. Obejmie ona „bezpieczne zgłaszanie i przeciwdziałanie molestowaniu seksualnemu i dyskryminacji, zarówno przez osobę, która doświadczyła dyskryminacji, jak i przez kierownictwo jednostek”.

„Stereotypy i uprzedzenia”

UW pokusił się także o zbadanie zjawiska dyskryminacji w swoich murach. Jak się okazało, na najbardziej postępowym uniwersytecie w naszym kraju wciąż panuje ciemnogród. Jak czytamy, „w społeczności uniwersyteckiej cały czas funkcjonują stereotypy i niewypowiedziane uprzedzenia dotyczące płci, takie jak: kobiety jako osoby mniej ambitne, rzadziej traktowane jako ekspertki, mniej zdolne, natomiast mężczyźni bardziej zdecydowani i odporni na stres”.

Co więcej, „kobiety nie uzyskują wsparcia na poziomie instytucjonalnym i narzucają sobie samoograniczenia związane z rozwojem kariery naukowej oraz z ubieganiem się o znaczące funkcje na wydziale czy na uczelni. Zjawisko to można interpretować jako zinternalizowanie przekazów dyskryminacyjnych takich jak „kobiety nie nadają się do pewnych zadań” lub jako rozpoznanie, że działania przy braku wsparcia będą zbyt dużym wysiłkiem i w związku z tym się z nich rezygnuje. Warto zwrócić uwagę, że mężczyźni z kolei są zachęcani do obejmowania funkcji i nie kwestionuje się ich przygotowania używając argumentu płci” – czytamy.

Z analizy UW wynika, że najbardziej narażone na dyskryminację na Uniwersytecie Warszawskim są „kobiety, młode osoby, osoby homoseksualne, osoby pracujące na najniższych stanowiskach”. I to wszystko dzieje się w murach placówki będącej „liderem postępu”…

Źródła: uw.edu.pl/Twitter

REKLAMA