
Telewizja Państwowa Białorusi opublikowała, rzekomo przechwyconą przez białoruskie służby, rozmowę Berlina z Warszawą. Ma z niej wynikać, że „nie było otrucia Nawalnego”. Rozmówcy mimochodem mówią również o tym, jak wspaniały i zarazem trudny do rozpracowania dla Zachodu jest Aleksandr Łukaszenka.
Białoruska telewizja wyemitowała nagranie, którym tak straszył Aleksandr Łukaszenka. Już sama forma w jakiej je przedstawiono jest zabawna. Oryginalne dźwięki są tak wyciszone, że nie da się nawet usłyszeć akcentu rozmówców. Zamiast napisów jest głośny rosyjski lektor.
W rozmowie biorą udział… Mike z Warszawy i Nick z Berlina. Dlaczego rozmówcy mają anglosaskie imiona? To wiedzą chyba tylko ci, którzy tę rozmowę preparowali.
Same dialogi są sztywne, jakby żywcem wyciągnięte z amerykańskiego filmu sensacyjnego. Najpierw słyszymy na nagraniu, że Aleksiej Nawalny najprawdopodobniej wcale nie został otruty.
– Materiały w sprawie Nawalnego są gotowe. Oczekujemy wkrótce oświadczenia kanclerz – mówi Nick.
– Czy potwierdza się otrucie? – pyta Mike.
– Posłuchaj, Mike, w tym przypadku to nie takie ważne. Jest wojna, a w czasie wojny wszystkie metody są dobre – odpowiada Nick.
– Zgoda, trzeba przeszkodzić Putinowi we wtrącaniu się do spraw Białorusi, a najefektywniejszy sposób to pogrążenie go w problemach Rosji – oświadcza Polak.
Łukaszenka ma piękne wąsy i wykarmi kraj lewą piersią
Już do tego momentu jest śmiesznie, ale prawdziwy cyrk zaczyna się później. Polak i Niemiec zaczynają rozmawiać o tym, jak trudnym przeciwnikiem jest dla nich prezydent Łukaszenka.
Polak Mike mówi, że „prezydent okazał się twardym orzechem do zgryzienia”, a „[władze Białorusi- red.] są profesjonalne i zorganizowane, popiera je Rosja. Urzędnicy i wojskowi są wierni prezydentowi”.
Analityk Arciom Szrajbman komentuje tę rozmowę na Twitterze i nie może się nadziwić, że jest aż tak amatorsko przygotowana.
„To naprawdę ważny moment. Straciliśmy możliwość rozróżnienia degradacji [władz- red.] od soczystego kawału” – pisze.
„W ciągu minuty rozmowy Mike i Nick (dlaczego nie Bim i Bom?) rozmawiają w stylu (państwowej gazety – red.) + SB. Biełaruś Siegodnia+ i wypowiadają szereg informacji, będących na rękę Łukaszence. I jaki z niego twardziel, i jak wierni są mu urzędnicy i wojskowi, jak wygłupił się Zachód” – pisze inny analityk, Aleksandr Klaskouski.
Brutalniejsi od analityków są internauci. „- Mike, widziałeś jego wąsy?- O tak, są wspaniałe, do jasnej cholery. – Jak mówią u nas, w Warszawie – taki lider wykarmi każdy kraj lewą piersią – Silny gospodarz, od razu widać” – taki pomysł na kolejną przechwyconą rozmowę zamieścił w sieci jeden z użytkowników.
„Służba prasowa Łukaszenki zagroziła, że przechwyci jeszcze więcej rozmów, jeśli nie przestaniecie się śmiać z opublikowanego nagrania” – pisze ktoś inny na Twitterze.
Nie ustalano tego z Rosjanami
W Internecie hitem jest także nagranie, na którym widać jak Aleksandr Łukaszenka informuje rosyjskiego premiera o przechwyconej rozmowie. Wypisane na twarzy Michaiła Miszustina osłupienie ma być dowodem, że akcja nie była uzgadniana ze stroną rosyjską, a sam Miszustin już przeczuwa jakiej jakości nagranie spreparowali Białorusini.
Nagranie zostało już przekazane stronie rosyjskiej i kremlowscy specjaliści mają je zanalizować.
Źródło: Polsat News, PAP, nczas.com, Twitter