PiS przyspiesza odejście od węgla. Ministerstwo Klimatu przygotowało nowy wielki program

Elektrownia w Kozienicach, druga największa w Polsce elektrownia na węgiel kamienny. PAP/Radek Pietruszka
Elektrownia w Kozienicach, druga największa w Polsce elektrownia na węgiel kamienny. PAP/Radek Pietruszka
REKLAMA

Ministerstwo Klimatu opracowało nową strategię, która ma pozwolić na szybsze odejście do węgla. Zgodnie z jego założeniami w 2040 roku już tylko 11 procent energii elektrycznej w Polsce ma powstawać z węgla.

Ministerstwo Klimatu zaprezentowało nowy projekt polityki energetycznej państwa, który ma być przedmiotem dalszych prac w rządzie. Niemal całkowite odejście od węgla w 2040 roku ma być możliwe dzięki inwestycjom na kwotę 280 miliardów złotych.

PiS gorliwszy od UE

O projektach transformacji energetycznej w Polsce mówi się od kilku lat, a rządzące lewicowe Prawo i Sprawiedliwość stara się być bardziej gorliwe od Unii Europejskiej. Obecny projekt dotyczący polityki energetycznej państwa jest już trzecią wersją takowego dokumentu, pierwszą za którą odpowiada MK.

REKLAMA

Chcieliśmy, aby transformacja była przeprowadzona w sposób odpowiedzialny, a więc z jednej strony rynkowy, a z drugiej racjonalny, uwzględniający wszystkie koszty. Projekt oparliśmy na trzech filarach: sprawiedliwej transformacji, zeroemisyjnym systemie energetycznym i ochronie powietrza – powiedział minister Michał Kurtyka.

Dwa scenariusze

W nowym projekcie analizowane są dwa możliwe scenariusze odejścia od węgla. – Pierwszy z nich powstał jeszcze w 2018 r. i dziś wydaje się nierealny, w związku z dynamicznym wzrostem cen uprawnień do emisji CO2. Tak więc idziemy drogą wyznaczą przez drugi scenariusz, choć ostatecznie możemy znaleźć się gdzieś pomiędzy wyznaczonymi widełkami – mówi Kurtyka.

Według drugiego odejście od węgla ma nastąpić w latach 40. Jeszcze w 2030 roku udział węgla w produkcji energii elektrycznej ma wynosić 37 procent, aby już dekadę później spadł do poziomu 11 procent.

Projekt ma pochłonąć w sumie 280 miliardów złotych, w zdecydowanej większości z kieszeni polskiego podatnika. 60 miliardów złotych ma wynieść dofinansowanie z Brukseli.

Wyrzucić rząd z energetyki

Problem taki nie istniałby w normalnym państwie, gdzie rząd nie ma monopolu na politykę energetyczną. Energia powinna być pozyskiwana z różnych źródeł, a zanieczyszczenia powietrza, wody czy jakiejkolwiek przyrody powinny być obłożone odpowiednią do spowodowanych strat opłatą.

Gdyby wobec istnienia takiego systemu kar – proponowanego przez Miltona Friedmana, a w formie pozwów a nie systemu akceptowanego przez Murraya Rothbarda – produkcja energii z czystszych Odnawialnych Źródeł Energii okazała się tańsza, to rynek sam by zweryfikował i po prostu OZE zdominowałoby segment produkcji energii elektrycznej.

W przypadku państwowego monopolu będziemy mieli do czynienia z kolejnymi wielkimi planami, opiewającymi na setki miliardów złotych, które po prostu będą nieefektywne. Nie da się ministerialnym dekretem zarządzić, że w 2040 roku produkcja energii z OZE będzie bardziej opłacalna, a za nieprzemyślane socjalistyczne wielkie projekty zapłacimy wszyscy w wyższych rachunkach za prąd.

REKLAMA