Aż 70 procent Francuzów uważa, że w kraj staje się niebezpieczny i „dziki”. Uważają też, że własnie ten drugi zwrot najlepiej oddaje to co dzieje się nad Sekwaną.
Badanie dotyczące sytuacji we Francji zostało przeprowadzone przez Ipsos. Okazało się, że z określeniem „zdziczenie” zgadza się aż 85 procent zwolenników ugrupowania prezydenta Macrona – Republiko Naprzód. To więcej niż wśród popierających Ruch narodowy Marine Le Pen – 83 procent.
Z takim określeniem zgadza się tez niemal połowa – 47 procent zwolenników skrajnie lewicowej Francji Niepokornej.
Firma badawcza przypomina zauważa, że termin, który opisywał dzikość lub dziczenie społeczeństwa, był używany od co najmniej 1999 r, a ostatnio przez używany przez ministra spraw wewnętrznych Gérald Darmanin do opisania rosnącego poziomu bezprawia i przestępczości w niektórych obszarach kraju.
Le Pen skomentowała wyniki badań, mówiąc że rosnąca przemoc była „konsekwencją chaotycznej i niekontrolowanej imigracji narzucanej Francuzom przez dziesięciolecia”. Dodała, że to właśnie z „wielokulturowego społeczeństwa, które zostało również narzucone Francuzom, narodziła się ta przemoc”.
– Bez żadnych wątpliwości potwierdzam, że wiele osób pochodzenia imigranckiego, które kochają Francję i przyjęły nasze kodeksy społeczne, jest pierwszymi ofiarami tych przestępstw. Państwo musi pomagać i chronić wszystkich, Francuzów czy imigrantów – dodała.
Według francuskiego profesora kryminologii Alaina Bauera poziom zabójstw i usiłowań zabójstw we Francji w 2019 roku był najwyższy w najnowszej historii.
– Dziesięć lat temu organizacje przestępcze bały się władzy, służb bezpieczeństwa we Francji. Dziś mają odwagę rzucić temu wyzwanie. Ale to rozpadanie się nie jest najbardziej niepokojące – powiedział Bauer i dodał. – To niezdolność do radzenia sobie ze zwykłą, codzienną i powtarzającą się przemocą.