Zakaz hodowli zwierząt futerkowych. „PiS ewidentnie dogadał się z niemieckimi mediami, aby zdradzić polskie rolnictwo”

PiS/Jarosław Kaczyński z tabletem w Sejmie/fot. YouTube
Jarosław Kaczyński z tabletem w Sejmie/fot. YouTube
REKLAMA

Wczoraj PiS przedstawił swoją „piątkę dla zwierząt”, uderzającą w polskich rolników. Jednocześnie pomysłodawcy zadbali o interesy Żydów i muzułmanów. W tym samym dniu miał premierę także materiał Onetu dotyczący rzekomo „krwawego biznesu futerkowców”. Hodowca i założyciel Instytutu Gospodarki Rolnej Szczepan Wójcik uważa, że nie był to zwykły zbieg okoliczności.

Wczoraj Onet opublikował film Janusza Schwertnera „Krwawy biznes futerkowców”. Produkcja miała ujawnić „koszmarne warunki panujące na największej hodowli zwierząt futerkowych w Polsce”. W tym samym dniu PiS przedstawił swoją „Piątkę dla Zwierząt”. W pierwszym punkcie „Humanitarne traktowanie” partia rządząca postuluje „zakaz hodowli zwierząt futerkowych”. Jednocześnie chce utrzymać ubój rytualny wyłącznie na potrzeby krajowych związków wyznaniowych.

Opublikowano dziś film i dziś odbyła się konferencja w sprawie zakazu hodowli zwierząt futerkowych. To nie jest przypadek. Jako obywatel czuję się zdradzony przez Prawo i Sprawiedliwość, które ewidentnie dogadało się z niemieckimi mediami, aby zdradzić polskie rolnictwo i wprowadzić zakazy w tych sektorach, które są solą w oku naszej niemieckiej konkurencji – ocenił na antenie Radia Maryja Szczepan Wójcik.

REKLAMA

Jak podkreślał, „w ujęciu ogólnym, po konferencji, po materiale video, który został opublikowany, PiS wbił nóż w plecy polskiemu rolnictwu”.

Nie chodzi tylko o zakaz hodowli zwierząt futerkowych, który zrujnuje życie tysiącom Polaków. Na dzisiejszej konferencji usłyszeliśmy, że będzie też zakazany ubój rytualny, a organizacje ekologiczne – w tym zagraniczne – będą miały zwiększone kompetencje i będą miały prawo do wchodzenia, jak policja, na teren polskich gospodarstw, nie mając żadnych merytorycznych kompetencji – dodał.

W ocenie Szczepana Wójcika „cała akcja była zaplanowaną ustawką i to niestety z niektórymi politykami oraz z niemieckimi mediami”.

Podstawiony pracownik z Ukrainy, który okazał się aktywistą stowarzyszenia «Otwarte klatki» pochodzący z Kijowa, publikacja filmu i konferencja prasowa, na której ogłoszono wprowadzenie zakazu, to jest skandal i zdrada rolników. Bo teraz dopiero otworzy się furtka dla tych organizacji do niszczenia kolejnych sektorów polskiego rolnictwa – wskazał Wójcik.

Hodowcy mają ok. 3 mld zł zobowiązań finansowych. Same aktywa hodowców warte są 7 mld złotych. (…) Wprowadzenie zakazu (hodowli zwierząt futerkowych – red.) sprawi, że banki natychmiast zaczną żądać od nas zwrotu całości pożyczonych pieniędzy – zaznaczył prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.

Prowokacja na fermie?

Szczepan Wójcik odniósł się także do materiału Onetu. Jak podkreślał, hodowcy nie mają nic do ukrycia. Zaznaczył jednocześnie, że kontrole powinni przeprowadzać specjaliści i odpowiedzialne, przeznaczone do tego instytucje, a nie eko-aktywiści i dziennikarze.

„Zwinnie zaplanowana akcja @onetpl. Już wczoraj złożyliśmy zawiadomienie do Głównego Lekarza Weterynarii, aby na naszą prośbę przeprowadził pełen audyt fermy. Nie mam żalu do redaktora, miał zrobić to co było w planie. Zapraszam do zapoznania się z naszym oświadczeniem” – napisał na Twitterze.

„Pragniemy, aby niezależne instytucje państwowe podjęły działania wyjaśniające i ustaliły, czy rzeczywiście doszło do zaniedbań, czy były one jedynie wynikiem celowego działania ukraińskiego aktywisty, współpracującego ze Stowarzyszeniem Otwarte Klatki” – wskazano w oświadczeniu.

W moim przekonaniu była to dobrze przygotowana intryga aktywistów i ukraińskiego działacza współpracującego ze stowarzyszeniem «Otwarte klatki» i z niemieckim portalem, który zatrudnił się na fermie i prowokował konkretne zajścia. Gospodarstwo jest położone na kilkudziesięciu hektarach, ma prawie 3 km długości i dziesiątki tysięcy zwierząt. Wszędzie tam, gdzie pojawił się aktywista z Ukrainy dochodziło do takich zajść. Przecież to jest nielogiczne. Jestem przekonany, że mężczyzna zatrudnił się na fermie w celu sprowokowania konkretnych czynności, a wynikały one z jego złej woli. Przed rozpoczęciem pracy przez tego człowieka, nigdy takie zdarzenia nie miały miejsca – zaznaczył Szczepan Wójcik.

Źródła: Radio Maryja/Onet/Twitter

REKLAMA