Morawiecki jak Szumowski, podąża za maseczkową mądrością etapu. „Nie nazywajmy tego cyrkiem”

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski w Sejmie. Foto: PAP
Premier Mateusz Morawiecki i były minister zdrowia Łukasz Szumowski w Sejmie. Foto: PAP
REKLAMA

Koronawirus jest zjawiskiem niezwykle dynamicznym. Tak wynika z wypowiedzi polityków, którzy zmieniają zdanie w wielu związanych z nim kwestiach, w zależności od potrzeb bieżących. Teraz mądrość etapu najwyraźniej nakazała premierowi Mateuszowi Morawieckiemu ogłosić, że epidemia jednak nie została odwołana.

Epidemia nadal jest i jest ona groźna. Nośmy maseczki i dmuchajmy na zimne – powiedział wczoraj podczas sesji Q&A premier Mateusz Morawiecki. Była to reakcja na pytanie jednego z internautów, o to „kiedy skończy się cyrk z maseczkami”.

Szef polskiego rządu przyznał, że noszenie ich jest uciążliwe, ale „wirusolodzy mówią, że pomaga”.

REKLAMA

To jest kłopotliwe, ale tam gdzie możemy, tam gdzie nie ma dystansu (…) tam starajmy się je nosić. Oczywiście to nie jest idealny sposób, który nas zabezpiecza w 100 proc., ale wirusolodzy mówią, że to pomaga, więc skoro pomaga to starajmy się je nosić – przekonywał Morawiecki.

Premier był także oburzony, że internauta określił maseczkową szopkę mianem „cyrku”.

Nie nazywajmy tego też cyrkiem, jeśli są (maseczki – red.) polecane przez ekspertów, to przez sam fakt, że są uciążliwe, nie wyciągajmy wniosku że są niepotrzebne, czy że są czymś śmiesznym. Bo tak rozumiem słowo cyrk – podkreślał.

Jednak epidemia jest i ona jest groźna. Popatrzmy co dzisiaj dzieje się znowu w Hiszpanii i Francji – straszył Morawiecki, przytaczając statystyki.

Padło także pytanie o wprowadzenie kolejnych koronaobostrzeń.

Musimy znaleźć złoty środek, najlepsze rozwiązania, które w najmniej uciążliwy sposób będą obciążały społeczeństwo, ale jednocześnie będą najbardziej pomagały przy prewencji wobec koronawirusa – stwierdził.

Musimy dać społeczeństwu i gospodarce oddychać, funkcjonować, działać, pracować. Nie chcę, żebyśmy wracali do lockdownu, chciałbym tego uniknąć, a jeżeli będziemy wprowadzać obostrzenia, to w niewielkim rozmiarze, po to żeby służba zdrowia mogła normalnie pracować, a gospodarka, żeby wróciła na normalne tryby. Ta kombinacja priorytetów wyznacza kierunek naszych działań – zapewniał.

Jeszcze w lipcu, tuż przed wyborami, premier Mateusz Morawiecki, podążając za mądrością ówczesnego etapu, odwoływał epidemię.

Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii i to jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca – zachęcał.

Maseczka symbolem pandemii

W przypływie szczerości farsę z maseczkami obnażył natomiast Główny Inspektor Sanitarny. Jarosław Pinkas na antenie Radia ZET stwierdził ostatnio, że bawełniana maseczka jest głównie… symbolem pandemii.

To jest taka maseczka, która powoduje, że myślę, że muszę zachować dystans, nie dotykać twarzy. Ta maseczka oczywiście także w jakiejś mierze – no nie w pełni oczywiście – zatrzymuje patogeny. Ale ta maseczka świadczy o tym, że jest pandemia. Im więcej ludzi nosi maseczkę, tym się bardziej racjonalnie zachowują i pamiętają o tym, że jesteśmy w bardzo trudnym czasie. Naszym obowiązkiem obywatelskim jest nosić maseczkę wszędzie tam, gdzie jest to zalecane – skwitował.

Źródła: Facebook/nczas.com/Twitter/Radio ZET

REKLAMA