
Joe Rogan twórca i prowadzący jeden z najpopularniejszych podcastów w USA zaprosił Donalda Trumpa i Joe Bidena do udziału w zorganizowanej przez niego debacie wyborczej. Prezydent już się zgodził.
Od kilkudziesięciu lat zwyczajowo, pomiędzy ubiegającymi się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych dochodzi do 3 debat wyborczych. Organizowane one są przez największe stacje telewizyjne.
Tymczasem Joe Rogan, były zqwodnik MMA i najpopularniejszy niegdyś komentator mieszanych sztuk walki wyszedł z propozycją bez precedensu. Zaprosił dwóch rywali do udziału w debacie wyborczej w swoim prowadzonym od 2009 roku podcaście. „Joe Rogan Experience” to najpopularniejsza bezpłatna tego typu audycja w sieci w Stanach Zjednoczonych. Miesięcznie ma kilkanaście milionów pobrań.
Reguły pojedynku byłyby proste: żadnej publiczności, tylko kamery i jeden moderator – własnie Rogan, a nie kilku. Pojedynek miałby trwać aż 4 godziny.
„Tylko dwóch kandydatów, kamery i ich wizja, jak pchnąć ten kraj do przodu. Kto tego chce? #debates # Election2020 ” – napisał na Twitterze Tim Kennedy, w którego audycji Rogan złożył propozycję
Rękawicę już podjął prezydent Trump, który odpowiedział: „Ja chcę”.
Na razie Joe Biden i jego sztab Demokratów nie reagują na wyzwanie. Dla nich to bardzo kłopotliwa sprawa. Demokraci i sprzyjająca im większość mediów otwarcie namawiają, by Biden nie stawał do żadnej debaty z prezydentem. Wymyślają i podsuwają mu wymówki, by uniknął porażki w debacie, a nawet kompromitacji. Jak twierdzą szanse Biden a są mniejsze bo jest uczciwy i prawdomówny. Tymczasem według nich, Trump będzie kłamał i to da mu przewagę. Biden nie będzie w stanie zweryfikować owych „kłamstw” Trumpa.
Tymczasem powód jest zupełnie inny. Chodzi o postępującą demencję Bidena, który kompromituje się w każdym występie publicznym. Pandemia pozwalała ukrywać to, bo Biden mógł siedzieć w domu i nadawać z piwnicy, gdzie urządzono mu studio telewizyjne. Każdy jego występ, czy wywiad były starannie wyreżyserowane.
Kiedy jednak Trump zaczął coraz aktywniej prowadzić swą kampanię wyborczą spotykając się z Amerykanami, dzięki czemu jego notowania zaczęły rosnąć. Biden nie mógł już dłużej siedzieć w piwnicy. Zaczęto więc organizować mu spotkania i występy publiczne, co zawsze kończyło się jakąś wpadką, bądź nawet kompromitacją
Biden buńczucznie zapowiada, że w przynajmniej jednej z tradycyjnych, organizowanych przez telewizje debat wystąpi. Nie wiadomo czy w ostatniej chwili nie znajdzie jednak jakiegoś pretekstu, by jej uniknąć. Może się okazać, że np. przechodzi bezobjawowo zarażenie koronawirusem.