Pretendent do tronu Francji wyrzucony z siedziby rodu w Dreux

Kaplica królewska w Dreux Fot. Wikipedia
REKLAMA

Hrabia Paryża opuścił domenę Dreux, z którą dom Orleański był nierozłączny od lat. Pretendent do tronu Francji znalazł się w konflikcie z właścicielem, którym jest założona jeszcze przez jego dziadka Henryka VI Fundacja Saint-Louis.

Jan Orleański opuścił zamek Dreux (departament Eure-et-Loir) z kolekcją bronią i bagażami. Jest skłócony z Fundacją św. Ludwika, którą od 2009 roku kieruje François Voss. Założył ją Henryk VI Orleański, dziadek księcia w 1974 roku. Ta forma zarządzania miała pomóc w zachowaniu dziedzictwa i rozwinąć jego bazę materialną. Dom Orleański zachowywał jednak prawo użytkowania domeny w Dreux.

Fundacja zarządza m.in. zamkami w Amboise, w Dreux, także  kaplicą królewską w tym mieście, Château de Bourbon-l’Archambault, kaplicą Chapelle Notre-Dame-de-la-Compassion, archiwami i dziełami sztuki. Po śmierci Henryka VI, jego następcy są już tylko „honorowymi prezesami” Fundacji. W skład Rady Dyrektorów wchodzą natomiast np. Minister Kultury, Dyrektor Generalny ds. Dziedzictwa, czy mer miasta Ambois, w którym miejscowym zamkiem także zajmuje się ta sama fundacja.

REKLAMA

Przyczyna sporów sięga daleko wstecz. Obie strony oskarżają się wzajemnie o psucie relacji. Dziadek Henryk nie akceptował faktu, że jego syn rozwiódł się i ożenił ponownie. Z kolei sam Henryk VII odmówił uznania kolejności dziedziczenia i wykluczył z sukcesji syna – Jana Orleańskiego na rzecz na rzecz swojego starszego brata Franciszka. Śmierć tego ostatniego położyła kres dynastycznym kłótniom, ale miała zaważyć m.in. na relacjach z Fundacją Saint-Louis. Tak przynajmniej tłumaczą to członkowie Fundacji.

Obecny Hrabia Paryża jest jednak innego zdania i krytykuje Fundację. Niektórzy z jej członków mieli stracić z oczu główne cele statutowe. Wskazuje na niskie dochody z turystyki, brak planów rozwoju. Dodaje, że pomysł muzeum prezentującego działania Domu Orleańskiego i dynastii nigdy nie został zrealizowany.

Książę Jan chciałby odzyskać kontrolę nad Fundacją, by poprowadzić ją „w duchu dziadka”. Nastąpił jednak sprzeciw członków. Tak wykształcił się konflikt. Według Frédérica de Natala, dziennikarza „L’Incorrect” i specjalisty od rojalizmu „przewodniczenie w instytucji przypada z mocy prawa hrabiemu Paryża”. Szef domu Orleańskiego przeznaczył to stanowisko dla swojego wnuka i chciał tylko wykluczyć syna, więc Jean D’Orléans powinien zostać szefem Fundacji.

Jak doprowadzono Księcia do desperacji i wyprowadzki z zamku?

Tak się jednak nie stało. W dodatku Fundacja wprowadziła na zamku w Dreux środki związane z koronawirusem, które miały uwłaczać rodzinie pretendenta do tronu. „Były przesadne, a forma uwłaczająca urzędowi Honorowemu Prezesa” – krytykują znajomi hrabiego.

O małostkowości Fundacji mówi też mer miasta Dreux Pierre-Frédéric Billet. Przypomina, że „w 2016 roku instytucja chciała wydalić matkę hrabiego z zamku. „Jak Fundacja utworzona przez Henryka Orleańskiego, może powiedzieć żonie pretendenta do tronu Francji – wynoś się z domu?” – dziwi się mer.

Z otoczenia spadkobiercy wynika, że ​​pracownicy zarządzający terenem traktowali hrabiego Paryża „jak zwykłego lokatora”, wygłaszali „niestosowne uwagi” i „komentarze”. To „uwłaczające” zachowanie miało negatywny wpływ na księcia i w końcu doprowadziło do jego decyzji o wyprowadzce.

Mer Dreux ośmielił się dodać, że Jean d’Orléans był w pewien sposób molestowany i inwigilowany przez monitoring. Mer dziwi się, jak Fundacja może działać przeciw swojemu honorowemu prezesowi.

Wyprowadzka Hrabiego Paryża to cios dla lokalnego życia. Radni nie kryją, że jego obecność w mieście jako pretendenta do Tronu Francji była odczuwana przez mieszkańców Dreux za atut miasta. Hrabia Paryża przyciągał tu osobistości z całego świata.

Na pogrzebie Henryka VII przybyli m.in. Książę Monako, następca tronu Maroka, czy królowa Hiszpanii. Mer dodaje, że rozwój turystyki w Dreux opiera się na bliskości regionu paryskiego i na własnym dziedzictwie i właśnie obecności rodziny dawnych królów. Dlatego dziwi się, że żywe dziedzictwo odcinane jest od tego materialnego.

Pierre-Frédéric Billet mówi, że miasto jest gotowe zainwestować w wieloletni plan współdziałania Fundacją. Chce jednak dołączyć do zarządu i żada właściwego traktowania księcia Jana – „człowieka honoru i godności”.

Nie można wykluczyć, że spór z Fundacją wejdzie na drogę prawną. Do tej pory wszelkie nieporozumienia zawsze były jednak rozstrzygane polubownie.

Źródło: Valeurs

REKLAMA