W 2020 roku zarejestrowano we Francji 304 porachunki z użyciem broni palnej

Policja francuska w akcji Fot. Twitter Massaus
REKLAMA

Nicea, Montpellier, Nîmes, Grenoble, Dijon, Caen, Dijon, Caen, Rennes, Saint-Ouen, nazwy tych miejscowości wymieniano przez całe lato we Francji jako miejsca, w których padały śmiertelne strzały bandyckich porachunków. Statystyki pokazują, że niebezpieczne miejsca zajmują całą mapę kraju.

Wspólnym mianownikiem używania broni palnej są wojny terytorialne i porachunki narkotykowych mafii. Od początku roku policja odnotowała 304 takie przypadki wyrównywania kont.

Pomimo koronawirusa i długiego okresu izolacji społecznej ilość strzelanin w stosunku do roku 2019 i tak już wzrosła. W 2019 roku policja odnotowała w analogicznym okresie 287 takich przypadków.

REKLAMA

Media dodają, że pewna ilość porachunków pozostaje w szarej strefie i nie przedostaje się do wiadomości opinii publicznej. Czasami nie ma ofiar, a bandy strzelają aby zastraszyć przeciwników. Tak tłumaczy te zjawiska jeden z szefów policji sądowej w Montpellier, Jean-Philippe Fougereau.

Fougereau zauważa gwałtowny wzrost liczby strzelanin i ataków z broni palnej w swoim sektorze. Z kolei Alain Bauer, kryminolog z Paryża dodaje, że nastąpiło „przyspieszenie cykli i coraz młodsi handlarze i mniej doświadczeni mają dostęp do broni”.

Nawet dilerzy z małych miast peryferyjnych zbroją się i chcą dorównać bandom z dużych ośrodków miejskich, a niekiedy nawet konkurować z nimi. Następuje też „wymiana pokoleń”. Policja mówi o 18-latkach walczących ze starszym pokoleniem dilerów. W dodatku demoralizacja postępuje i „nie wahają się chwycić za broń, aby osiągnąć cel” – mówi komisarz Jean-Philippe Foujereau.

Źródło: Valeurs Actuelles

REKLAMA