W odmętach tęczowego szaleństwa. Zmiennopłciowcy zaprowadzą cenzurę. Pomogą im w tym dziennikarze

homofobia Aktywista LGBT. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/EPA
Aktywistka LGBT. Zdjęcie ilustracyjne. Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Amerykańskie stowarzyszenie dziennikarzy zawarło „sojusz” ze stowarzyszeniem dziennikarzy zmiennopłciowców. Daje im pieniądze, współpracuje z nimi i przyjmuje wytyczne jak cenzurować krytyczne opinie o ideologii zmiennopłciowców. Zwłaszcza ze strony feministek.

Liczące sobie 111 lat amerykańskie Society for Professional Journalists (SPJ) (Stowarzyszenie Dzennikarzy Zawodowych) zawarło koalicję z Trans Journalists Association (TJA), czyli ze Stowarzyszeniem Dziennikarzy Zmiennopłciowców. SPJ będzie wspierać tych z TJA, finansować ich i uruchomi specjalną linię telefoniczną z poradami dla „zwykłych” dziennikarzy na temat tego, jak mają pisać o zmiennopłciowcach. Porad dziennikarzom mają udzielać tylko zmiennopłciowcy.

Jak podaje Society for Professional Journalists infolinia ma na celu wywarcie wpływu na reporterów szukających porady na temat aspektów ideologii transpłciowej, która głosi, że uczucia każdej osoby dotyczące „płci” muszą być „ważniejsze od prawnego i kulturowego punktu widzenia, niż ich odmienna i uzupełniająca się biologia płci męskiej lub żeńskiej, nawet w sporcie, prywatności i seksie”.Cały koszt utrzymania tej tęczowej infolinii, a także wynagrodzenia dla „ekspertów”, ma ponosić SPJ.

REKLAMA

Co więcej, SPJ zamierza przyjąć od stowarzyszenia żurnalistów zmiennopłciowców wytyczne na temat tego jak w ogóle pisać o zmiennopłciowcach.

Krótko mówiąc mniemania zmiennopłciowców są ważniejsze od tego co mówi nauka – biologia i co głoszą normy obyczajowe i kulturowe.

Przeciwko temu protestują już organizacje feministyczne. Wobec ofensywy ideologicznej zmiennopłciowców ich działalność przestaje mieć jakikolwiek sens. Feministki walczą o jakieś prawa kobiet, a teraz okazuje się, że kobiet jako takich nie ma i nawet Bogdan, czy podejrzany o bandycki napad Michał Sz., może się nią ogłosić, w związku z czym mają teraz te same prawa i przywileje co kobiety.

„Dziennikarze muszą wspierać debatę na ten temat (zmiennopłciowości), zamiast pomagać tym ludziom w uciszaniu wszystkich ” – oświadczyła  Natasha Chart, przewodnicząca rady feministycznej organizacji Woman’s Liberation Front. „Przez tę umowę stowarzyszenie dziennikarzy staje się motłochem z kultury wymazywania (cancel culture). Po prostu zgadza się z TJA, że wszyscy ci ludzie z ruchu na rzecz tożsamości płciowej mają absolutne prawo do wiecznego uciszania swoich krytyków w demokratycznej debacie, we wszystkich debatach publicznych, na wszystkich forach publicznych.”

TJA przygotowało dla dziennikarzy wytyczne dotyczące tego, jak cenzurować opinie na temat zmiennopłciowców. Szczególnie wiele uwagi poświęcono właśnie feministkom, które coraz mocniej walczą z obłąkańcza ideologia zmiennopłciowców.

„Niektóre grupy i osoby przeciwne prawom zmiennopłciowców używają eufemizmu „feminizm krytyczny wobec gender”, aby opisać swoją nienawistną ideologię. Czasami nazywa się je również „radykalnymi feministkami trans wykluczającymi” lub TERF. Ta ideologia (feministek – przyp. red.) nie powinna być podnoszona w prasie. Gdy grupy skrajne i grupy nienawiści zabierają głos, zamiast nazywać je TERFami lub feministkami krytycznie nastawionymi do gender, mów o nich jako o transfobach. Unikaj nazywania kogokolwiek feministką, jeśli szerzy nienawiść przeciwko trans.”

Zmiennopłciowcy chcą również, by w artykułach i debatach całkowicie pomijać i lekceważyć tych, którzy zdecydowali się na „zmianę” płci, ale rozmyślili się i zatrzymali cały proceder, albo też chcą go odwrócić, czyli jak Bogdan, który zrobił się Grażyną, a teraz z powrotem chce być Bogdanem.

Proces zmiany płci określany jest w tej nowomowie jako tranzycja, czy też transformacja. Detranzycją, czy detransformacją jest zaś powrót do swej pierwotnej prawdziwej płci.

„Dziennikarze przesadnie podkreślali i robili sensację w opowieściach o przemianie. Generalnie należy unikać narracji o detranzycji, ponieważ przeinacza one społeczne i finansowe komplikacje związane z transformacją. Często sugerują, że osoby zmiennopłciowe nie powinny mieć autonomii cielesnej. To podsyca ataki skrajnej prawicy na młodzież zmniennopłciową”.

Chodzi o to, by nie pisać, że wszelki 'kuracje” zmiany płci i nieodwracalne często ingerencje chirurgiczne niosą ze sobą wielkie ryzyko. Dziennikarze nie powinni pisać również o tzw „transmedykach”, czyli tych, którzy twierdzą, że zmiana płci musi wiązać się z przejściem różnych „terapii” i zabiegów medycznych. Tymczasem chodzi o to, by samo mniemanie, albo gadanie, że ma się inną płeć niż w rzeczywistości, już ją zmieniało. Owi „transmedycy” twierdzą, że niebinarni nie są tak naprawdę zmiennopłciowcami, bo nie przechodzą żadnej cielesnej modyfikacji. Dlatego też również nie należy pisać o owych „transmedykach”

Kolejnym tematem, którego nie należy poruszać jest coraz większa obecność mężczyzn w sporcie kobiecym. Chodzi o to, że facet, który opowiada, że jest kobietą, startuje w kobiecych zawodach i wygrywa je. „Chociaż jest to kontrowersyjna kwestia w mediach, nie ma dowodów na to, że kobiety zmiennopłciowe, które otrzymują pomoc medyczną związaną z transformacją, mają przewagę nad kobietami cis (zwykłymi – przyp. red)”.

W artykułach i przekazach o przestępstwach nie należy również podawać „poprzedniej” płci sprawcy, gdyż to może sugerować, iż zmiennopłciowcy popełniają więcej przestępstw.

Feministka Chart odpowiadając na te wszystkie pomysły i zalecenia pisze: „„Tłum” zmiennopłciowców wykorzystuje groźby w mediach społecznościowych, presję zawodową, aby wymusić swój program. Będą głosić najbardziej ekstremalne tezy i opinie, bo to zawsze według nich będzie reakcja na „straszną faszystowską przemoc”, lub „przemoc białych suprematystów”. Dlatego uważają, że mogą nie tylko zwyzywać cię od najgorszych, ale powiedzieć, żebyś umarł, zginął, utopił się, co wedle wszelkich standardów jest mową nienawiści”

REKLAMA