10 000 euro grzywny za krytykę islamu i imigracji

Eric Zemmour Fot. Wikipedia
Eric Zemmour Fot. Wikipedia
REKLAMA

Znany francuski publicysta Eric Zemmour został skazany na grzywnę w wysokości 10 000 euro za „znieważanie” islamu i „podżeganie do nienawiści”. Poszło o jego przemówienie na konwencji prawicy zorganizowanej 28 września 2019 roku przez była deputowaną Marion Marechal Le Pen, wnuczkę Jeana-Marie, założyciela Frontu Narodowego.

W piątek 25 września 62-letniego publicystę ukarano grzywną w wysokości 10 000 euro. Sąd uznał, że jego wystąpienie „przekroczyło granice wolności słowa”. Poszło zwłaszcza o przeciwstawianie Francuzów „rodzimych”, Francuzom-muzułmanom.

Sędziom nie spodobało się także obwinianie muzułmańskich imigrantów o wzrost przestępczości i zdanie o tym, że „dawniej skolonizowane narody stały się we Francji… kolonizatorami”.

REKLAMA

Według francuskiego sądu stanowi to nawoływanie („czasami dorozumiane, a czasem jawne”) do dyskryminacji i nienawiści wobec społeczności muzułmańskiej i jej religii.

Sąd wziął pod uwagę, że Eric Zemmour był już skazany prawomocnym wyrokiem na karę 3000 euro grzywny za inne „uwagi antymuzułmańskie”. W tamtej sprawie Sąd Kasacyjny oddalił jego odwołanie, a Zemour odwołał się jeszcze do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC).

Sąd podzielił obecnie żądanie prokuratury, która domagała się grzywny właśnie w wysokości 10 tys. euro. Dodatkowo publicysta ma zapłacić symboliczne 1 euro odszkodowania i 1500 euro tytułem kosztów prawnych dla ośmiu lewackich stowarzyszeń, jak Liga Praw Człowieka (LDH) czy SOS Racisme.

Sprawa Zemoura to tylko jeden z elementów ograniczania wolności słowa nad Sekwaną. Kilku komentatorów otrzymało już wyroki więzienia. Na cenzurowanym znalazł się tygodnik „Valeurs”, bo pozwolił sobie wydrukować komiks, w którym obsadził w roli głównej ciemnoskórą deputowaną. Do więzienia trafił na 9 miesięcy pisarz Herve Ryssen (antysemityzm i negacjonizm). Ciężki jest los antysystemowych postaci jak Soral czy komik Dieudonne. Ich nie zawsze mądre poglądy można krytykować, ale wielu polityków uważa, że mają przecież prawo do wyrażania swoich opinii.

We Francji przysługuje za to „pełna wolność ekspresji” patafianom z „Charlie Hebdo”, którzy bezkarnie obrażają wszystkie religie świata i wyznaczają w ten sposób „poziom” republikańskiej wolności słowa. Powstaje tylko pytanie – co to ma wspólnego z praworządnością? A może by tak Paryżowi odebrać trochę unijnych dotacji, by zachęcić Macrona do budowania „państwa prawa”?

Źródło: VA/ Le Point

REKLAMA