
Po objęciu stanowiska wicepremiera Jarosław Kaczyński powinien dostać ochronę SOP. Problem w tym, że prezes PiS nie chce rozstawać się ze swoimi ochroniarzami z GROM Group, którzy towarzyszą mu od lat.
Jako wicepremierowi Kaczyńskiemu przysługuje samochód służbowy i ochrona Służby Ochrony Państwa (SOP).
– Ochrona SOP? Według ustawy przysługuje najważniejszym osobom w państwie, w tym wicepremierom. Korzystają z niej Jarosław Gowin, Jacek Sasin, oficjalnie zostanie przyznana również prezesowi Kaczyńskiemu – mówi „Wirtualnej Polsce” jeden z oficerów służb.
Tę informację potwierdzają również współpracownicy premiera Mateusza Morawieckiego. Ustawa o Służbie Ochrony Państwa stanowi, że SOP przysługuje tym osobom: Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu, Prezes Rady Ministrów, wiceprezes Rady Ministrów, minister właściwy do spraw wewnętrznych oraz minister właściwy do spraw zagranicznych.
Dodatkowo szef MSWiA, z zachowaniem przepisów o ochronie informacji niejawnych, podejmuje decyzję o objęciu ochroną innych osób ze względu na dobro państwa.
Tak więc ochrona służb należy się również Kaczyńskiemu. Problem w tym, że… on jej nie chce.
Prezes nie chce się rozstawać z ochroniarzami z GROM Group, których opłaca Prawo i Sprawiedliwość. Partia płaci im zresztą niemało – od kwietnia ubiegłego roku 150 tys. zł miesięcznie. Czyli 5 tys. zł każdego dnia.
Kaczyński jest bardzo przyzwyczajony do tej ekipy i choć to wbrew przepisom, to najchętniej nie zmieniałby obecnego stanu rzeczy.
– Może być podobna sytuacja do tej sprzed kilku lat. W partyjnym aucie będzie jeździł prezes, a za nim samochód z ochroną SOP – mówi informator „WP”.
– Pod koniec Kaczyński poruszał się partyjną skodą ze swoimi współpracownikami. Za nimi, na zderzaku jechało auto z funkcjonariuszami BOR. Kaczyński nie chciał jeździć z oficerami, bo podlegali pod ministra Grzegorza Schetynę z Platformy. Były takie sytuacje, że przed światłami auto z prezesem zwalniało, by przejechać na żółtym, a BOR musiał się zatrzymać na czerwonym – przypomina rozmówca portalu.
Nie jest tajemnicą, że funkcjonariusze SOP i ochroniarze Kaczyńskiego nie pałają do siebie miłością.
– Są uznawani za bóstwa, bo są blisko prezesa PiS i sami taki mit wytwarzają. Nawet politycy PiS się ich boją, choć sam prezes nie ma z ochroną jakichś bliskich relacji – mówi były oficer BOR.
Funkcjonariusze obecnego SOP również nie mają najlepszych doświadczeń z GROM. Twierdzą, że „że „ludzie z Grom Group rządzili na miesięcznicach”.
– Kierownictwo służby dało nam do zrozumienia, że mamy ich słuchać. Potrafili nakazać, byśmy wpuszczali za barierki ludzi bez sprawdzenia pirotechnicznego. Co mieliśmy robić? Wykonałem polecenie i odsunąłem się na bezpieczną odległość – mówi funkcjonariusz.
– Wyobrażam sobie sytuację, że prezes Kaczyński nie będzie chciał rozstać się ze swoją dotychczasową ochroną. Tyle że w ustawie o Służbie Ochrony Państwa nie ma zapisu o ochronie najważniejszych osób w państwie przez prywatne firmy i przepisy nie uwzględniają odstępstw. Byłoby to obejście prawa dla jednej osoby – mówi informator „WP”.
Źródło: Wirtualna Polska