Macron prawie jak Le Pen! Prezydent Francji walczy z „separatyzmem islamistycznym” [VIDEO]

Prezydent Francji Emmanuel Macron. Foto; PAP/EPA
Prezydent Francji Emmanuel Macron. Foto; PAP/EPA
REKLAMA

Postępy islamu w Republice Francuskiej wywoływały już krytykę od dziesięcioleci. Była to jeszcze w XX wieku główna teza polityczna Frontu Narodowego. Wtedy krzyk alarmu wywoływał jedna jednak oskarżenia rodziny Le Penów o ksenofobię, rasizm, radykalizm. Teraz o tym samym mówi już prezydent Emmanuel Macron.

Żeby nie było, że wszedł w buty narodowej prawicy, prezydent używa pewnych neologizmów. Zamiast mówić wprost o problemach kompatybilności islamu z republikańskim ustrojem, mamy „walkę z islamistycznym separatyzmem”. Określenie nie do końca prawdziwe, bo islam nie tyle chce się „separować”, co zastąpić tzw. zasady republikańskie prawem szariatu.

Zostawmy jednak na boku problemy języka i terminologii. Od kiedy islam zaczął wchodzić oficjalnie do systemu politycznego, Republika w końcu dostrzegła problem. Prezydent zapowiada na początku 2021 roku ustawę wymierzoną w „separatyzm”.

REKLAMA

W piątek 2 października prezydent Emmanuel Macron przemawiał w mocno imigranckim Les Mureaux w departamencie Yvelines. Mówił m.in.: „musimy stawić czoła islamistycznemu separatyzmowi, który często prowadzi do powstania kontr-społeczeństwa”. Potępił gettoizację przedmieść, do których dopuściła Republika.

Jeszcze kilka lat temu za takie słowa doczekałby się epitetu narodowego szowinisty, islamofoba i ksenofoba. Szkoda, że dopiero teraz „jaki jest koń”, widzi i … prezydent.

Macron w swoim przemówieniu ostrzegał przed „pułapką zastawioną przez ekstremistów”, czyli „stygmatyzowaniu wszystkich muzułmanów”. Pił w ten sposób do Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, z tym, że ta polityk daleka jest od takich poglądów. W kierownictwie partii bywali już muzułmanie – francuscy patrioci. Macron polemizuje więc z wymyślonymi przeciwnikami.

W rzeczywistości prezydent powtarza dzisiaj tezy Frontu Narodowego jeszcze z lat 80. ub. wieku. Łącznie z zapowiedzią „uwolnienia islamu we Francji od wpływów obcych państw”. Takie tezy zawierał m.in. także program Nicolasa Sarkozyego.

Problemy i islamem według Emmanuela Macrona wynikają z tego, że „islam jest religią, która obecnie przechodzi kryzys na całym świecie”. Jego zdaniem „to głęboki kryzys związany z napięciami między fundamentalizmami, różnymi projektami religijnymi i politycznymi”. By może, tylko, że znowu warto powtórzyć – nihil novi!

Na tym nie koniec eufemizmów i kłamliwej narracji prezydenta. Nawiązał m.in. do „kolonialnej przeszłości Francji i dodał, że „pewne traumy wciąż nie zostały rozwiązane”, nawiązując do wojny w Algierii. Ciekawe, że ostatni zamachowiec z Paryża był np. Pakistańczykiem i z francuskim kolonializmem jego kraj nie miał nic wspólnego.

Te „poprawne politycznie” wstępy nie zmieniają faktu, że temat imigracji islamskiej i jej wpływu na życie Francji został w końcu podjęty. Macron nazywa to zjawisko „radykalnym islamizmem”, który „łamie prawa Republiki” i „tworzy równoległy porządek innych wartości”, a co za tym idzie „inną organizację społeczeństwa”.

Tu diagnoza jest trafna. Prezydent zapowiedział ostatecznie w Les Mureaux, że projekt ustawy w tej sprawie trafi 9 grudnia na radę ministrów. Projekt pilotują minister spraw wewnętrznych (Gérald Darmanin) i jego wiceminister ds. obywatelstwa (Marlène Schiappa).

To rewizja, po 115 latach, ustawy z 1905 r. o rozdziale państwa i religii. Islam przyniósł nowe problemy, więc ustawa ma na celu wzmocnienie sekularyzacji i utrwalenie zasad republikańskich – dodał Emmanuel Macron.

Czego się spodziewać?

Państwo chce sobie zapewnić większy wpływ na wychowywanie dzieci i młodzieży. Ustawa ma np. ograniczyć możliwości popularnej we Francji edukacji domowej. Obowiązek szkolny będzie obowiązywał w 2021 roku już od lat… 3. Prywatne szkoły będą podlegać dodatkowym kontrolom.

Kolejny punkt to wzmocniona kontrola finansowania meczetów, zwłaszcza pieniędzy płynących z zagranicy. Emmanuel Macron zapowiedział także koniec systemu szkolenia imamów za granicą (Sarkozy proponował w swoich czasach utworzenie francuskich seminariów dla duchownych islamu). Macron chce, by Francuska Rada Kultu Muzułmańskiego sporządziła w ciągu sześciu miesięcy statuty normujące działalność imamów.

W przemówieniu prezydenta była i „marchewka”. Jest to np. obietnica większego zakresu nauki języka arabskiego w szkołach i na zajęciach pozalekcyjnych. Argumentował to wzbogacaniem młodzieży w „różnorodną kulturę”. Zapowiedział także utworzenie naukowego instytutu islamu oraz dodatkowe stanowiska w badaniu islamu w szkolnictwie wyższym. Państwo przeznaczy na to dodatkowo 10 mln euro.

Macron pokazuje, że robi bardziej coś, niż nic. Prawie wszystko jednak już było, a efektów Francuzi się nie doczekali. Trudno wierzyć, że teraz będzie inaczej. Nie rezygnując z zasad polit-poprawności każda władza ma związane ręce. Wątpliwe, by nowa „walka” Macrona miała przynieść lepsze wyniki, niż np. wcześniejsza ofensywa Sarkozyego. Przejmując język Le Pen, ogranicza się jednak działania…

Źródło: Ouest France

REKLAMA