Flirt Joe Bidena z muzułmanami może mu zaszkodzić. Amerykanie boją się islamistów

Sytuacja na Bliskim Wschodzie coraz gorętsza. Głos zabrał Joe Biden. Foto: print screen z YouTube/Jimmy Kimmel Live
Joe Biden. Foto: print screen z YouTube/Jimmy Kimmel Live
REKLAMA

W Stanach Zjednoczonych kolejne demokratyczne administracje od lat 90-tych uważały za stosowne utrzymywać dobre relacje z Bractwem Muzułmańskim. Działo się to pod rządami Obamy, a teraz flirt kontynuuje i Joe Biden. Ta próba przekonania do siebie muzułmańskiego elektoratu, może się jednak obrócić się przeciwko Demokratom. Duża część Amerykanów obawia się islamistycznego separatyzmu. Dla nich Trump może się okazać lepszym gwarantem bezpieczeństwa narodowego.

Muzułmanie stanowią zaledwie 1% całej populacji Stanów Zjednoczonych. Jedna są mocno reprezentowani w „stanach wahadłowych”, takich jak Floryda i Michigan. W Michigan Trump ostatnio zaledwie o 10 000 głosów.

Pokusa walki o elektoraty mniejszości jest spora. W Michigan jest około 150 000 zarejestrowanych muzułmańskich wyborców. Kandydat Demokratów Joe Biden jeszcze w 2019 podjął współpracę z Islamic Society of North America (ISNA).

REKLAMA

To samo robiła administracja Obamy. ISNA wyłoniła się z Bractwa Muzułmańskiego i ma na koncie długą historię fundamentalizmu ismalskiego, antysemityzmu i poparcia dla palestyńskiego terroryzmu i działań Hamasu. W 2009 roku dokumenty FBI potwierdzały, że organizacja wspierała finansowo Bractwo Muzułmańskie w Palestynie za pośrednictwem „Komitetów Palestyńskich”.

Z ISNA współpracował lewicowy Demokrata Bernie Sanders w imię „tworzenia postępowych koalicji i wzmacniania solidarności między społecznościami”. Teraz robi to Biden i wchodzi w sojusz z „islamo-lewicowym” towarzystwem dla pokonania Trumpa.

Francuski amerykanista Alexandre del Valle przewiduje, że nie musi mu to wyjść na zdrowie. Z Bractwem Muzułmańskim wiązała się już Hilary Clinton. Odstrasza to jednak umiarkowanych wyborców. W dodatku z podejrzliwością na takie związki patrzy także bardzo silne w USA lobby żydowskie. Chociaż lewicowa część tej diaspory wspiera i tak zawsze lewicę, to sympatie pozostałych nie są już tak jednoznaczne.

W dodatku istnieje powiązanie z BLM. Pierwszy deputowany muzułmanin-demokrata w Kongresie Keith Ellison, żarliwie wspierał protesty Black Lives Matter i ma długoletnie relacje zarówno ze stowarzyszeniami Bractwa Muzułmańskiego, jak i z bardzo radykalnym i antysemickim „Narodem Islamu”.

W sztabie Joe Bidena nie brakuje lewicowych islamistów. On sam mówił, że „jako prezydent natychmiast stanę w obronie społeczności muzułmańskich w całym kraju (…) i uczynię różnorodność fundamentalną siłą naszego narodu, zamiast ją demonizować.”

Biden i Salam Alejkum

Biden przywitał amerykańskich muzułmanów zwrotem „Salam Alejkum” także podczas telewizyjnej debaty przeciwko Trumpowi. Obiecuje poza tym zniesienie zakazu Trumpa podróży do niektórych krajów islamskich, zamiera zwiększyć kwoty przyjmowania uchodźców i dokonać „reformy” systemu imigracyjnego.

Warto też odnotować obecność Bidena na konferencji Emgage Action (organizacja wspierania amerykańskiej społeczności muzułmańskiej). Było to kokietowanie lobby muzułmańskiego, na które tak oficjalnie nie poważył się dotąd żaden inny kandydat na prezydenta. Emgage Action to w w rzeczywistości Komitet Akcji Politycznej (PAC), czyli wyborczej organizacji Bractwa Muzułmańskiego.

Podczas telekonferencji na tym forum Biden skupił się na potępianiu islamofobii, m.in. w otoczeniu Trumpa. Było też o państwie dla Palestyńczyków i wkładzie muzułmanów w walkę z pandemią koronawirusa. Cytował nawet „hadisy”

Z kolei prezes Emgage Wa’el Alzayat stwierdził m.in.: „Stoimy w obliczu bezpardonowego ataku na zasady i wartości demokratyczne w naszym kraju i za granicą, której nie widzieliśmy od czasu powstania faszyzmu i nazistów na początku XX wieku (…).” Nazwał też wprost Trumpa„ islamofobem”.

W odpowiedzi Biden obiecał Emgageowi, że jeśli zostanie wybrany w listopadzie, weźmie muzułmanów do swojej administracji i będzie współpracował z Kongresem w celu przeforsowania przepisów dotyczących „przestępstw z nienawiści” do tej religii.

Biden zapewne głosy muzułmanów zdobędzie, ale też sporo straci. Jego związki z Bractwem Muzułmańskim wzbudziły zaniepokojenie. Niektórzy wieszczą, że w przypadku zwycięstwa Demokratów, Ameryka nie tylko zatopiłaby się w socjalizmie, pozostawiła szeroko otwarte drzwi dla imigracji, ale i w polityce zagranicznej wznowiłaby np. układy z państwami wspierającymi terroryzm. Pozostaje wybór… Trumpa.

Źródło: VA

REKLAMA