Ministerstwo zdrowia kupiło testy za 125 mln zł. Są nieskuteczne

test na koronawirusa/Koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę Covid-19.
Koronawirus SARS-CoV-2 wywołujący chorobę Covid-19 - zdj. ilustracyjne. Foto: Pixabay
REKLAMA

Ministerstwo Zdrowia kupiło koreańskie testy antygenowe za 30 milionów dolarów. Okazało się, że są wadliwe. Potwierdza to Państwowy Zakład Higieny.

Pierwsze informacje o tym, że Ministerstwo Zdrowia, kierowane jeszcze przez Łukasza Szumowskiego, zakupiło testy koreańskiej firmy PCL, pojawiły się w maju. Zapłacono za nie 30 mln dol., czyli po ówczesnym kursie ok. 125 mln zł.

Testy te zostały przekazane oddziałom ratunkowym w szpitalach. Okazało się, że mają czułość na poziomie 15-20 proc. Oznacza to, że wykrywają koronawirusa u co piątego zakażonego.

REKLAMA

Resort zdrowia zapewniał, że poda do wiadomości publicznej raport z oceny testów. Nie zrobił tego. Do raportu dotarli jednak posłowie KO Michał Szczerba i Dariusz Joński, którzy od dłuższego czasu prowadzą kontrolę poselską w ministerstwie.

„Okazuje się, że jeśli testy robić tak, jak zaleca producent, czyli odczytywać wynik po 10 minutach od umieszczenia płytki z wymazem w analizatorze, to ich czułość wynosi zaledwie 15,4 proc. Jeśli poczeka się pół godziny – to może być 62 proc” – czytamy w „Gazecie Wyborczej”, która opisuje problem.

W praktyce wygląda to tak, że testom nie można ufać. Czegokolwiek by nie pokazały, i tak należy wykonać je po raz drugi – już normalnym testem genetycznym. To powoduje ogromny stres u niektórych pacjentów, którzy są zaniepokojeni stanem zdrowia. I powoduje po prostu chaos. Dochodzi do sytuacji, że test antygenowy pokazuje wynik dodatni, a genetyczny – ujemny.

Warszawskie szpitale już zapowiedziały, że odeślą testy do Ministerstwa Zdrowia. TVN24 podaje, że rozważają to również placówki z innej części Polski.

Moim zdaniem testy antygenowe pierwszej generacji, zakupione przez Ministerstwo Zdrowia nie nadają się do niczego. Oczywiście musimy je odróżnić od testów antygenowych nowej generacji, które właśnie pojawiły się i reprezentują zupełnie inną jakość – komentuje prof. Robert Flisiak w rozmowie z portalem „Medonet”.

REKLAMA