Rząd sukcesywnie wdraża „pełzający lockdown”, branża fitness została zablokowana, właściciele siłowni strajkują, buntują się, niektórzy próbują ominąć najnowsze restrykcje. Tymczasem w rządowej telewizji Jarosław Jakimowicz i Magdalena Ogórek żartują sobie z całej sytuacji.
Od soboty sytuacja wielu właścicielu klubów fitness i siłowni oraz ich pracowników stała się dramatyczna. Mimo zapowiedzi rządzących – na czele z premierem Mateuszem Morawieckim – że lockdownu nie będzie, branża fitness w sobotę decyzją polityków została zatrzymana.
Morawiecki podkreślił, że rząd kieruje się trzema ściśle określonymi, „strategicznymi interesami Polski”. Jednym z nich jest… uwaga – „utrzymać gospodarkę i te branże, które mogą działać bez większego ryzyka transmisji wirusa w stanie pracującym oraz chronić miejsca pracy”. I po tej pięknej deklaracji przedsiębiorcy z branży fitness dowiedzieli się, że z dnia na dzień ich interesy zostaną całkowicie zamknięte.
Tymczasem w jednym z programów rządowej telewizji prowadzący żartowali sobie z zamknięcia siłowni. Temat lekki dla tych, których to oczywiście nie dotyczy.
To Jarosław Jakimowicz i Magdalena Ogórek w swoim programie „W kontrze” podjęli temat najnowszych obostrzeń.
Ogórek powiedziała, że nigdy na siłowni nie była, a swoją figurę zawdzięcza noszeniu zakupów, dźwiganiu plecaka swojemu dziecku i myciu podłóg. „Czyli teraz męska część widowni będzie mówiła, 'no to pani taka piękna od urodzenia’, a panie będą mówiły: 'zazdroszczę sylwetki'” – skwitował wypowiedź koleżanki Jakimowicz.
Jeden z komentatorów zauważył, że prowadzący powinni z większą empatią podchodzić do tego, co w związku z obostrzeniami spotyka przedsiębiorców.
„Jesteście naprawdę super, ale co dzisiaj mam powiedzieć mojemu synowi, który musi po raz kolejny zamknąć jego jedyną, wymarzoną, ciężko wypracowaną siłownię i jedyne źródło dochodu?” – zapytał mężczyzna.
Odpowiedzi nie było.