Amerykańscy naukowcy kreślą czarny scenariusz dla Polski. Na COVID-19 ma umrzeć kilkadziesiąt tysięcy osób

Wirus SARS-CoV-2.
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Eksperci IHME (Instytutu Pomiarów i Oceny Stanu Zdrowia) z Waszyngtonu w poniedziałek dokonali aktualizacji modelu przebiegu dziennych przypadków zakażeń koronawirusem w Polsce. Według nich nawet jeżeli będziemy powszechnie nosić maseczki to i tak jeszcze w październiku liczba przypadków dziennych przekroczy 20 tys.

„Z przedstawionych przez nich danych wynika, że epidemia nabiera rozpędu. Po ostatnich rekordach zakażeń katastrofa w polskiej służbie zdrowia przybliżyła się o kilka dni” – czytamy na wp.pl. Według amerykańskich naukowców szczyt drugiej fali zachorowań w Polsce przypadnie na 3. grudnia. Wtedy ponad 5300 chorych wymagać będzie podania tlenu, albo podłączenia do respiratora. Łącznie w szpitalach z COVID-19 będzie 58 tys. pacjentów.

Jak na razie zasoby, o których mówią przedstawiciele polskiego rządu nie wystarczyłyby na obsłużenie takiej liczby chorych. W tym momencie w magazynach Agencji Rezerw Materiałowych jest ponad 2 tys. respiratorów. W tym momencie przygotowano 15 tys. łóżek dla pacjentów z koronawirusem. Powstają też kolejne miejsca w tymczasowym szpitalu organizowanym na Stadionie Narodowym. Podobne placówki powstają też w miastach wojewódzkich.

REKLAMA

– Wzrost zachorowań nadal jest dynamiczny. Jeżeli w tym tempie będzie się zwiększała liczba zachorowań, w przyszły tydzień możemy wejść z liczbą 15-20 tys. zakażeń dziennie – poinformował w poniedziałek minister zdrowia Adam Niedzielski.

IHME kreśli makabryczne modele przebiegu epidemii w Polsce. Według ich szacunków do lutego 2021 roku koronawirus miałby pochłonąć 35 tys. ofiar. W tym samym Czasie w Czechach 12 tys., a w Niemczech 57 tys.

Ryszard Łukoś z firmy ExMetrix, która od samego początku bada przebieg epidemii w Polsce przewiduje, że rekord wyniesie 15 tys. zakażeń.

– Obecnie do podwojenia się aktywnych przypadków osób chorych dochodzi co około 7 dni. W naszym modelu przewidywaliśmy, że liczbę 300 tys. zakażeń osiągniemy na początku listopada, jednak może stać się to szybciej. Około połowy listopada osiągniemy 350 tys. zakażeń – mówi Łukoś. Analitycy tej firmy do tej pory trafiali z prognozami w 94 proc.

– Skutek wprowadzonych obostrzeń zobaczymy za tydzień lub dwa. To jedna z cech epidemii koronawirusa. Przez to, że objawy COVID-19 pojawiają się po tygodniu, a służby potrzebują kilku dni na test pacjenta, obserwowane dziś wyniki epidemii to obraz przeszłości – dodaje.

REKLAMA