Nadciąga wielka cenzura w Internecie. „Zwalczanie nienawiści kuleje”

Hesja cenzuruje komentarze/Cenzura w Internecie/Fot. Twitter
Cenzura w Internecie/Fot. Twitter
REKLAMA

Okazuje się, że „zwalczanie nienawiści w Internecie” kuleje. Zwłaszcza na stronach francuskojęzycznych. Podobno brakuje „moderatorów” w języku francuskim.

We Francji skarżą się, że używane algorytmy, zwłaszcza na „komercyjnych platformach amerykańskich”, nie rozpoznają właściwie niektórych treści. Dlatego cenzura mediów społecznościowych nie jest odpowiednio czujna.

„Algorytmy nie dostrzegają dobrze kontekstu. Potrzebujemy więc frankofonów, którzy znają francuską kulturę i będą realizowali rządowe postulaty walki z antysemityzmem, mizoginią, rasizmem, homofobią ” – mówi niejaka Sophie Jehel, „specjalistka” od „mowy nienawiści” i „genderystka” z uniwersytetu Paryż VIII.

REKLAMA

Z kolei minister ds. obywatelstwa Marlène Schiappa (wcześniej ds. równości płci), wezwała 20 października kierownictwo głównych sieci społecznościowych (Facebook, Twitter, Google, TikTok i Snapchat), aby znaleźć np. także sposoby skuteczniejszego przeciwdziałania „cyber-islamizmowi”.

Po zabójstwie nauczyciela w Conflans-Sainte-Honorine w ubiegły piątek, trwa „walka z islamizmem” i np. termin „islamofobii” został wykreślony ze słownika „myślo-zbrodni”.

Paryż domaga się więcej cenzury w sieci. „Potrzebujemy więcej zespołów moderacyjnych” i francuskojęzycznych na platformach cyfrowych” – postuluje wspomniana Sophie Jehel. Jej zdaniem „cały problem mowy nienawiści jest problemem interpretacji i kontekstualizacji. Algorytmy, które działają robotycznie i nie dostrzegają dobrze kontekstu. Potrzebujemy więc ludzi, potrzebujemy Francuzów” – dodała Jehel.

Zwolenniczka cenzury wyjaśniała we francuskich mediach, że „model biznesowy sieci społecznościowych” opiera się na tych informacjach, które są później najczęściej omawiane, cytowane, „udostępniane” i „polubiane”. Preferuje to wiadomości i teksty odwołujące się do emocji w tym wywołujących złość, oburzenie, czy gniew. Tymczasem „granica między wywołaniem np. gniewu”, a następstwem w postaci „mowy nienawiści” jest cienka.

Cenzura intencji?

Zamiast apelu o mniejszą emocjonalność, mamy jednak wezwanie do szerszego cenzurowania treści. Paryska „specjalistka” uważa, że etap zgłaszania treści „bezpośredniego podżeganie do nienawiści” to już za późno. Platformy cyfrowe będą, co prawda usuwały takie treści, ale „otoczka nienawiści” i tak może „przecisnąć się przez szczeliny” cenzury.

Pani Jehel dość bezczelnie opowiada o trudności połączenia cenzury z „poszanowaniem wolności słowa”. Gdyby cenzorzy PRL wiedzieli, że stoją niemal na straży wolności czuliby się naprawdę dowartościowani. Historia zatoczyła koło i cenzura nadchodzi z Zachodu.

Poza niedoskonałością „algorytmów cenzury”, Francuzi dostrzegają jeszcze jeden problem. Amerykańskie platformy, jako „komercyjne”, nie dostrzegają, że „cenzura stosowana przez nie jest całkowicie niejasna”. „Ich sposoby myślenia są inne niż europejskie” – użala się Jehel i dodaje, że mogą one nie dostrzegać kontekstów „mowy nienawiści”. USA są mniej restrykcyjne, a nawet „podżeganie do nienawiści rasowej, w tym antysemityzm, są postrzegane jako potencjalnie objęte swobodą wypowiedzi”.

Stąd postulat „uzyskania dostępu europejskich władz publicznych do funkcjonowania algorytmów i reguł, które są w nich narzucone”. Inaczej „nie odniesiemy sukcesu” – martwi się akademiczka Sophie Jehel z paryskiego uniwersytetu.

Jej postulaty to zwiększenie ekip cenzorskich (”moderacyjnych”), wspomaganie cenzury algorytmów „specjalistami”, Francuzami lub „frankofonami”, którzy wprowadzą w życie „pragnienie” rządu Francji „walki z antysemityzmem, mizoginią, rasizmem, homofobią”. Warto przypomnieć, że dla Polaków „ochronę przed mową neinawiści” prowadzi francuska AFP. Będzie dodatkowa robota dla romanistów. Jednak dość paskudna…

Źródło: France Info

REKLAMA