Na Ukrainie kwitnie biznes surogacji. 11 tysięcy euro za urodzenie dziecka

Wyrodna matka tuż po urodzeniu porzuciła dziecko. Obrazek ilustracyjny. Foto: Pixabay
Obrazek ilustracyjny. Foto: Pixabay
REKLAMA

Ukraińskie firmy były m.in. mocno reprezentowane na kontrowersyjnych „tragach dzieci” w Paryżu. Na Ukrainie kwitnie bowiem biznes rodzenia dzieci za pieniądze przez surogatki. Niemowlęta takie dostarczane są m.in. parom homoseksualnym. W dodatku surogatki ukraińskie są konkurencyjne cenowo wobec koleżanek z Kanady, czy USA.

Jednak w większości krajów europejskich surogacja nie jest praktyką legalną. W opinii społeczeństw to „handlowanie dziećmi”. Dziennik „Le Figaro” poświęcił temu zjawisku specjalne opracowanie. Nielegalne we Francji „macierzyństwo zastępcze” przyciąga bowiem na Ukrainę coraz więcej par homoseksualnych, a czasami po prostu bezpłodnych lub zbyt wiekowych, by pozwolić sobie na urodzenie dziecka. Gazeta dodaje, że Ukraina, która jest „jednym z najbiedniejszych krajów w Europie”, robi na tym biznes.

„Ukraina stała się eldorado dla klinik i pośredników, którzy udostępniają „zastępcze matki”” – stwierdza „Le Figaro”. Przypomina, że w Kijowie w maju tego roku, na skutek wybuchu pandemii koronawirusa, największy w tym kraju „ośrodek reprodukcyjny” nie miał co zrobić z nieodebraną setką urodzonych przez surogatki dzieci.

REKLAMA

W swoim reportażu opisują dyskomfort wynajmowanych do rodzenia dzieci kobiet, które robią to po prostu z przyczyn ekonomicznych. Jest o 27-letniej Lubie o „kruczoczarnych włosach”, która nosi pod sercem od 6 miesięcy dziecko dla… Włochów. Jej dziecko sprzeda założona w 1995 roku Klinika Feskov. Podpisała z nią umowę, która przewiduje, że nie będzie miała „bezpośredniego kontaktu” ze „sponsorami” dziecka. „Louba nigdy nie zobaczy, jak dziecko dorasta” – zauważa francuska gazeta.

Setki dzieci osieroconych na Ukrainie podczas pandemii są dobrą ilustracją nieprzyzwoitości takiego „rodzicielstwa zastępczego” i biznesu surogacji. Owa Luba ze wschodniej Ukrainy zainkasuje za poród około 11 000 euro. Dodatkowo za każdy miesiąc ciąży dostaje 350 euro.

Nowi „rodzice” sponsorujący jej poród dostaną już do zapłacenia rachunek w wysokości od 40 000 do 60 000 euro. Dojdą jeszcze koszty podróży na Ukrainę. W zamian otrzymają trzydniowego noworodka i „papiery”.

W ramach protestów przewalającej się po polskich ulicach tłuszczy w obronie aborcji, w karkowe przemawiała jakaś feministka z Ukrainy. Szkoda, że tej pani wrzeszczącej o „prawach kobiet do swojego brzucha” w kraju, który ją ugościł, jakoś nie przeszkadza „komercjalizacja kobiet” w kraju jej pochodzenia…

REKLAMA