W kilku krajach muzułmańskich wezwano do bojkotu francuskich produktów. Ma to związek z publikacją w tym kraju karykatur Mahometa i poparciu dla nich prezydenta Emmanuela Macrona.
Do bojkotu wyrobów francuskich wezwano m.in. w Turcji, ZEA, Kuwejcie i krajach Maghrebu. W Turcji idzie to słabiej. Francuscy kpiarze pokazywali nawet żonę prezydenta Erdogana z Francuską torebką a „Hermesa” za 50 tys. dolarów.
Jednak z Maroka donoszą, że apel spotkał się z szerokim odzewem społecznym.
W Rabacie wezwania do bojkotu francuskich produktów ogłoszono dzień po przemówieniu prezydenta Emmanuela Macrona, w którym popierał karykatury Mahometa. Przemówienie uznano za „szkodliwe dla stosunków francusko-muzułmańskich”. W sieciach społecznościowych widać było oburzenie społeczności muzułmańskiej.
Krwawym efektem tych nastrojów były zamachy terrorystyczne. Jednak i wezwania do bojkotu mają swoje skutki. W supermarketach i sklepach z kapitałem francuskim spadać mają obroty. W innych sklepach półki z francuskimi produktami, stoją puste. Towary zwrócono importerom.
Mountassir Hamada z Marokańskiego Centrum Studiów i Badań nad Maghrebem (CMEM) ta kampania bojkotu „wpisuje się w ramy reakcji emocjonalnej, naturalnej w takich sytuacjach”. Maroko jest dużym odbiorcą zaopatrzenia z Francji. Skuteczność takiego bojkotu ma konkretnt=y wymiar finansowy.
Miejscowe sieci poszukują importu „alternatywnego”. W miejsce produkcji francuskiej wchodzą towary z innych krajów europejskich, a przede wszystkim z Turcji. Może i my moglibyśmy uszczknąć kawałek tego tortu?
Źródło: Bledi.net