Teleporada, test na COVID-19, pięć godzin w karetce i śmierć na SOR. „System opracowany przez MZ się nie sprawdza”

Ambulans/fot. ilustracyjne/Fot. Wikimedia Commons
Ambulans/fot. ilustracyjne/Fot. Wikimedia Commons
REKLAMA

Procedury, procedury i jeszcze raz procedury. Na Podkarpaciu pacjentka jeździła przez pięć godzin w karetce, potrzebowała pomocy medycznej, ale jej nie doczekała. Na SOR trafiła dopiero, gdy przestała oddychać.

Do dramatu doszło w minioną niedzielę, 25 października. Kobieta, która wcześniej leczyła się na hemodynamice, zmagała się z dusznościami. Do pacjentki zadysponowano zespół ratownictwa medycznego z Sanoka.

Teleporada

Ratownicy podejrzewali zawał. Wykonali EKG serca, a jego zapis wysłali do Podkarpackiego Centrum Interwencji Sercowo-Naczyniowych Carint.

REKLAMA

Tu odbywała się konsultacja telefoniczna, tzw. teleporada. Specjaliści z placówki uznali jednak, że to nie zawał. W związku z tym nie widzieli podstaw, by kobietę przyjąć.

Stan kobiety był coraz gorszy, więc ratownicy stwierdzili, że jadą do szpitala w Sanoku. To wprawdzie szpital jednoimienny, więc przeznaczony dla pacjentów z COVID-19, a u pacjentki nie go nie stwierdzono, ale są wyjątki. Takim wyjątkiem jest np. ciężki stan.

Test na koronawirusa

Żeby jednak przyjąć pacjenta i tak trzeba mieć wynik testu PCR. Jako, że kobieta takowego nie miała (teoretycznie mógł być zrobiony kilka dni wcześniej przy innej „okazji”), to jej zlecono. Przy okazji zlecono także prześwietlenie płuc.

Ratownicy pojechali więc z pacjentką do szpitala w Brzozowie. Tam okazało się, że test PCR dał wynik pozytywny. Szpital w Brzozowie nie przyjął więc pacjentki, bo nie miał wolnych izolatek dla osób z pozytywnym wynikiem na COVID-19.

Kolejka do przyjęcia

Uznano więc, że pacjentka musi wrócić do szpitala jednoimiennego w Sanoku. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że jest kolejka. Przed szpitalem stały już dwie karetki, które czekały na przyjęcie na oddział ratunkowy.

Kobieta z niewydolnością oddechową była więc dopiero trzecia w kolejce. W pewnym momencie przestała oddychać.

Podjęto natychmiastową resuscytację i w tej sytuacji przyjęto ją natychmiast na SOR. Pomimo godzinnej reanimacji, nie udało się przywrócić czynności życiowych. Kobieta zmarła.

Pomiędzy szpitalami krążyła przez około 5 godzin. Pomoc nadeszła dopiero, gdy już nie oddychała.

Procedury

Kto jest winien tej sytuacji? Kolejne szpitale umywają ręce i wskazują: procedury.

Dyrektor szpitala w Brzozowie tłumaczy, że jego placówka to szpital na I poziomie referencyjności. Oznacza to, że pacjent z pozytywnym wynikiem Covid-19 musi być umieszczony w izolatce. Izolatek wolnych już nie było.

W rozmowie z RMF FM dr Tomasz Kondraciuk z brzozowskiego szpitala wskazuje, że szpital „nie miał możliwości przyjmowania kolejnych pacjentów ujemnych, ani nie miał gdzie kłaść kolejnych pacjentów dodatnich (…) Kolejni pacjenci byli badani, ale w przypadku wyniku dodatniego – odmawiał przyjęcia kolejnych pacjentów”.

Rozkłada ręce i podsumowuje: „Cały ten system zabezpieczenia opracowany przez Ministerstwo Zdrowia się nie sprawdza, bo mamy pacjentów dodatnich i nie mamy gdzie ich przekazać”.

Z kolei dyrektor szpitala w Sanoku twierdzi, że pierwszej wizyty w placówce jednoimiennej w ogóle nie było. Dlaczego tak twierdzi? Bo nie odnotowano odmowy przyjęcia w systemie. Być może sprawą zajmie się prokurator.

Ratownik medyczny anonimowo umieszcza wpis

Portal esanok.pl przytacza natomiast anonimowy wpis jednego z ratowników medycznych. Nie chciał ujawniać swoich danych ani szczegółów, które pomogłyby go zidentyfikować, więc nie wiadomo, czy to ratownik, który brał udział w akcji, czy ratownik, który usłyszał relację od kolegi po fachu.

Oto cały komentarz wraz z apelem o podjęcie działań w kwestii niedostępności miejsc w szpitalach.

W dniu wczorajszym około 13:00 ZRM stacjonujący w Sanoku został zadysponowany do pacjentki z nasilającą się dusznością. Pacjentka nie miała wykonanego testu na covid-9. Początkowo ZRM zawiózł pacjentkę do szpitala w Sanoku, skąd zostali odesłani do szpitala w Brzozowie. Tam wykonano test na covid-19, który okazał się pozytywny. W związku z brakiem miejsc na izolatkach, szpital w Brzozowie odesłał ZRM z powrotem do Sanoka. Tam ZRM z pacjentką na pokładzie oczekiwał w kolejce karetek do przyjęcia na SOR. Około godziny 18:00 pacjentka zatrzymała się krążeniowo i oddechowo. Członkowie ZRM podjęli się resuscytacji. Poinformowano personel SOR o trwającej resuscytacji w karetce. Pacjentka dopiero wtedy została przyjęta. Po długiej resuscytacji pacjentka zmarła w SOR Sanok. Podobny przypadek miał miejsce dwa tygodnie temu pod szpitalem w Brzozowie.

Zwracam się z ponownym apelem do władz i instytucji zajmujących się ochroną zdrowia o próbę rozwiązywania problemu niedostępności szpitali w przypadku pacjentów ze stanami nagłymi w naszym regionie. Zapewnienia rządu /wojewody/ administracji lokalnej o tym, że problem zostanie rozwiązany niewiele zmienia w zaistniałej sytuacji

Pierwszy szpital jej nie przyjął, bo COVID, drugi też nie, bo brak COVID-u, w trzecim zmarła. Bezduszne procedury zabijają pacjentów

REKLAMA