
Coraz więcej sondaży wskazuje na rosnące szanse Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich. Faworytem nadal pozostaje kandydat Demokratów Joe Biden, ale „rozrzut” w notowaniach jest tak duży, że tak naprawdę sondaże tylko zaciemniają obraz. I być może właśnie o to chodzi.
Do wyborów pozostały cztery dni i obydwaj kandydaci finiszują ze swoją kampanią odbywając wiece w stanach, które mogą przesądzić o tym, kto zostanie prezydentem.
W sondażach ogólnokrajowych nadal prowadzi Joe Biden. Rozrzut w poparciu praktycznie uniemożliwia racjonalną ocenę tych sondaży.
Przewaga Bidena nad Trumpem wynosi od 3 do nawet 14 punktów procentowych w zależności od sondażowni. Pokazały się jednak badania, które wskazują na przewagę Trumpa.
Trzy dni temu Rasmussen Reoprt, jedna z niewielu firm, które w 2016 roku przewidziała zwycięstwo Trumpa, pokazywała dwa punkty przewagi prezydenta.
W piątek 30 października jednym punktem prowadzi Biden. To są jednak wyniki w granicach błędu statystycznego.
Według wielu ekspertów zawyżone sztucznie poparcie dla Bidena ma zniechęcić zwolenników Trumpa, zwłaszcza tych, którzy należą do wyborców tzw. niezależnych, czyli nie identyfikujących się z żadna partią.
Jim Lee Susquehanna Polling and Research twierdzi wprost, że wiele sondaży jest robionych i publikowanych jest tylko i wyłącznie po to, by zniechęcić wyborców.
Dla wyborów znacznie większe znaczenie mają jednak wyniki w poszczególnych stanach, bo zwycięzca pozyskuje wszystkie głosy elektorskie danego stanu, a dopiero te decydują o tym, kto zostanie prezydentem.
Uznaje się, że takie stany jak np. Kalifornia, czy Nowy Jork to bastiony Demokratów, a Teksas, czy Kansas etc. to twierdze Republikanów. Kandydaci nie prowadzą w nich nawet kampanii. Skupiają się na tzw. swing states – stanach „obrotowych” które raz wybierają Demokratę raz Republikanina.
W tegorocznych wyborach do takich najważniejszych stanów zaliczane są Floryda i Pensylwania, w których w 2016 roku wygrał Trump. Przy czym Pensylwanię „odbił” Demokratom’. Na Florydzie średnia z badań wskazuje na minimalną – dwupunktową przewagę Bidena, ale są i sondaże pokazujące prowadzenie prezydenta. W „Słonecznym Stanie” do zdobycia jest aż 29 głosów elektorskich.
W Pensylwanii Biden ma średnio ponad 5 punktów przewagi. W 2016 roku sondaże wskazywały na dwucyfrową przewagę Clinton, a mimo to przegrała ona. Podobnie jest w Michigan, Wisconsin, Ohio, a więc w stanach, które Trump odbił Demokratom.
Sondaże dla poszczególnych stanów tak naprawdę też nie maja żadnej wartości. Tu różnice w wynikach przedstawianych przez poszczególne sondażownie sięgają nawet kilkunastu punktów procentowych. W Minnesocie wedle jednego z sondaży Biden ma 13 punktów przewagi.
Wedle innego zaledwie 1. W Arizonie dzisiejszy sondaż daje zwycięstwo Bidenowi 9 punktami. Wczorajszy zaś innej firmy pokazuje 4 punkty przewagi Trumpa. Podobna sytuacja była w 2016 roku.
Jedyne co jest w miarę czytelne w tych sondażach to trend. Ten pokazuje rosnące poparcie dla Donalda Trumpa i malejące dla Bidena. Robert Cahaly, główny szef Trafalgar Group – jedynej dużej organizacji sondażowej, która prawidłowo przewidziała zwycięstwo Donalda Trumpa w 2016 r. w Michigan i Pensylwanii prognozuje że Trump wygra m.in na Florydzie, w Michigan, Georgii, Karolinie Północnej, Arizonie i Teksasie i niewielką przewagą głosów zapewni sobie prezydenturę.