Eurokraci chcieliby odejście Donalda Trumpa i wcale się z tym nie kryją. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen odpowiadali w czwartek 29 października na na pytania dziennikarzy. Szydło wyszło z worka….
Politycy ci, nie kryli, że chcieliby „zmian w stosunkach transatlantyckich” podczas kolejnej kadencji prezydenckiej w USA. Jednym słowem chcieliby… przegranej Trumpa.
Oficjalnie dwójka „europejskich przywódców” mówiła o konieczności „uszanowania wyboru Amerykanów”.
„Stany Zjednoczone są ważnym sojusznikiem i chcemy pracować na rzecz rozwoju silnego sojuszu. Wiemy, że w przeszłości mieliśmy rozbieżne opinie na kilka tematów, takich jak zmiany klimatu, stosunki handlowe, czy sytuacja w niektórych części świata” – mówił następca Tuska, Michel.
Komisarz Von der Leyen przypomniała – „Jesteśmy sojusznikami, wyznajemy te same wartości, mamy długą historię doskonałej współpracy. Jasne jest, że istnieją różnice w niektórych konkretnych tematach. W następnej kadencji chcemy większego zaangażowania dwustronnych relacji”.
Jednak wymieniając konkrety, wróciła do lewicowej śpiewki o „walce ze zmianami klimatu”, „rozwoju świata cyfrowego” i „obrony naszych wartości”.
Jakie wartości preferuje UE „każdy widzi”, więc wychodzi na to, że komisarka też stawia na lewaka Bidena, który w odróżnieniu od Donalda Trumpa, pewnie je rzeczywiście podzieli.
Źródło: RTBF