Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem rządu dotyczącym funkcjonowania gastronomii, bary i restauracje mają być zamknięte do odwołania. Początkowo władza zakazała serwowania posiłków na miejscu tylko przez dwa tygodnie. przedstawiciele branży gastronomicznej wyszli na ulice.
Pracownicy i właściciele barów i restauracji manifestowali w siedemnastu miastach w Polsce, m.in. w Łodzi, Bydgoszczy i Kielcach.
Część restauratorów przeszła całkowicie do serwowania dań na wynos i z dowozem, inni byli natomiast zmuszeni całkowicie zawiesić działalność do odwołania. Część jeszcze przed końcem października zamknęła lokale.
– Postulaty, jakie przekażemy dzisiaj na ręce premiera to przedstawienie merytorycznego planu wychodzenia z kryzys dla gastronomii na najbliższe 6 miesięcy – mówił koordynator łódzkiego protestu Andrzej Jackowiak.
Restauratorzy domagają się zwolnienia ze składek na ubezpieczenie społeczne wszystkich przedsiębiorców oraz osób pracujących w gastronomii.
Chcą ponadto wprowadzenia stałego, jednolitego VAT 8 proc. na wszystkie produkty, żywność, napoje i usługi gastronomiczne, a także stworzenia funduszu wsparcia gastronomii na wzór funduszu dla kultury oraz wprowadzenia tarczy antykryzysowej dla gastronomii – takiej jak w przypadku turystyki.
– Zamknięcie stało się z dnia na dzień. Nikt nie był na to przygotowany. Powstały problemy z zapasami magazynowymi. Tysiące ludzi zostało bez pracy. Dowóz, catering dotyczy małego procenta lokali gastronomicznych. To także stwarza problemy, bo do dowozów trzeba mieć grupę zaufanych odbiorców, środki transportu, których z dnia na dzień się nie nabędzie – podkreślał Jackowiak.
Czarna polewka
Protesty odbywały się także przed urzędem wojewódzkim w Bydgoszczy. Tam odbył się happening z udziałem szefa kuchni, który przyrządził dla przedstawicieli władzy czarną polewkę.
– Czarna polewka ma wyraz symboliczny. To ostatnia wieczerza branży gastronomicznej, na którą chcemy zaprosić rządzących. Nie jesteśmy zapraszani do żadnych rozmów. Chcemy wiedzieć co z nami będzie, bo gastronomia pada. Oczekujemy, żeby rząd traktował nas poważnie. To jest jednak bardzo wielka grupa ludzi, którzy boją się o swoją pracę, o swoją przyszłość. Chcemy wiedzieć, jakie plany ma wobec nas rząd – mówił wykonawca performance’u Tomasz Welter z Klubu Szefów Kuchni.
Przy talerzach położono kartki z imionami i nazwiskami polityków. Wśród nich znaleźli się: Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin oraz wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk.
Jak podkreślał Walter, rząd nieustannie zaskakuje restauratorów.
– Wcześniej mówiono nam, że restauracje zostają zamknięte na dwa tygodnie, a teraz dowiadujemy się, że będą zamknięte do odwołania, a posiłki można wydawać tylko na wynos. Normalnie dania na wynos stanowią niewielki procent wszystkich potraw serwowanych przez restauracje, np. nikt nie kupuje steka na wynos. W ostatnich miesiącach i tak do restauracji przychodziło niewiele gości – mówił szef kuchni.
Walter złożył także na ręce wicewojewody kujawsko-pomorskiego Józefa Ramlaua petycję restauratorów do rządu. Domagają się w niej m.in. otwarcia lokali.
Wicewojewoda zapewniał, że niezwłocznie przekaże pismo władzom warszawskim. Pochwalił też pokojową formę protestu.
W Kielcach natomiast przeszedł korowód restauratorów, niosących białą trumnę i symboliczne tabliczki.
Czarna Polewka od #Gastronomia kielecka dla (nie)rządu #wspieramgastro pic.twitter.com/x2fKAfHfUj
— Michał Skoczek (@zorz_ponimirski) November 3, 2020
Źródła: polsatnews.pl/dziennik.pl/Twitter