Maia Sandu wybrana prezydent Mołdawii. Prozachodnia liderka opozycji pokonała prorosyjskiego socjalistę

Maia Sandu
Maia Sandu. / Dostawca: PAP/EPA.
REKLAMA

Prozachodnia liderka centroprawicy Maia Sandu wygrała niedzielne wybory prezydenckie w Mołdawii. 48-letnia liderka opozycji zdobyła blisko 56 proc. głosów.

Jej rywal, obecny prorosyjski prezydent Igor Dodon, otrzymał nieco ponad 43 proc. głosów.

Sandu, kierująca obecnie centroprawicową Partią Działania i Solidarności (PAS), w przeszłości była m.in. minister edukacji w rządzie Vlada Filata, a także premier w nietypowej kilkumiesięcznej koalicji z socjalistami Dodona – ten eksperyment zakończył się wotum nieufności dla niej jako szefowej rządu.

REKLAMA

Swoją kampanię była premier i ekonomistka Banku Światowego prowadziła na kontrze do tego, czym zmęczeni byli Mołdawianie – korupcji, nadużyć, pogarszającej się sytuacji gospodarczej i nieskutecznej walki z epidemią koronawirusa. Pod hasłem „Czas dobrych ludzi” wzywała rodaków do wspólnej budowy europejskiej Mołdawii – bez oligarchów i korupcji.

Dodon, który jest nieformalnym liderem mołdawskich socjalistów, reklamował swoją kandydaturę jako „wybór stabilności”. Polityk ten prowadził politykę zorientowaną na bliskie relacje z Rosją.

Sandu jest zwolenniczką prozachodniej polityki kraju, chociaż deklaruje, że zamierza utrzymywać poprawne relacje również z faworyzowaną przez Dodona Moskwą. W kampanii zapowiedziała, że będzie zabiegać o przyciągnięcie środków UE i międzynarodowych instytucji, by pomóc krajowej gospodarce.

Sandu wygrała zarówno w Mołdawii, jak i poza jej granicami, gdzie żyje ok. 800 tys. obywateli kraju.

Pierwsza i druga tura wyborów cechowały się dużą aktywnością diaspory, jednak 15 listopada pobite zostały wszystkie rekordy.

Za granicą zagłosowało ponad 262 tys. Mołdawian i 92,94 proc. z nich oddało głos na Sandu. Zachodnia diaspora to w przeważającej mierze jej wyborcy, jednak do poprawy wyniku byłej premier przyczynił się sam Dodon, pogardliwie wyrażając się po pierwszej turze o rodakach głosujących za granicą.

W swoim pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu jej zwycięstwa Sandu zapowiedziała także konsultacje z liderami mołdawskich partii politycznych w celu „rozwiązania problemów, z którymi borykają się obywatele”.

– Moje priorytety to przerwanie rozkradania pieniędzy państwowych i mechanizmów korupcyjnych oraz przyciągnięcie środków do gospodarki – zapowiedziała była premier, cytowana przez rosyjską agencję TASS.

Jak zaznaczyła, zamierza także bronić praw mniejszości etnicznych. – Nie przegraliście. Będę zdobywać wasze zaufanie konkretnym działaniem – oświadczyła, przechodząc na język rosyjskich. – Zbudujemy kraju, w którym obywatele wszystkich narodowości będą czuli się bezpiecznie, a ich prawa – w tym do używania własnego języka – będą zapewnione – powiedziała.

Sandu, jak mówiła, zamierza walczyć z korupcją i pomagać firmom, które ucierpiały z powodu kryzysu koronawirusowego. – Dla mnie stanowisko prezydenta to nie przywilej, a praca  – podkreślała.

– Chcę, aby Mołdawię przestano kojarzyć z biedą, korupcją i emigracją – oznajmiła Sandu, którą cytuje portal Newsmaker.md.

Sandu w niedzielnej II turze wyborów prezydenckich pokonała dotychczasowego prezydenta Igora Dodona, zdobywając 57,75 proc. głosów. Uważany za prorosyjskiego Dodon straszył, że w przypadku zwycięstwa Sandu będzie prowadzić politykę prozachodnią i pogorszy relacje z Rosją.

Prezydent Rosji Władimir Putin znalazł się wśród liderów, którzy już pogratulowali Sandu zwycięstwa. W nocie gratulacyjnej wyraził nadzieję, „że jej działalność na stanowisku głowy państwa będzie sprzyjać konstruktywnemu rozwojowi relacji między dwoma krajami”.

REKLAMA