Młodzi imigranci bez rodzin postrachem miasta. Policjanci mówią o „chorych spojrzeniach naćpanych narkotykami” [FOTO]

12 ataków nożem w Bordeaux Fot. ilustr. Twitter Lenoblemarie
REKLAMA

Tygodnik „Le Point” publikuje reportaż z francuskiego Bordeaux. Nieletni imigranci, którzy przyjechali do Francji bez rodzin są postrachem sklepikarzy, mieszkańców. Policjanci mówią o „chorych spojrzeniach naćpanych narkotykami” nastolatków, gotowych zaatakować.

Samotni „nieletni” błąkają się po centrum Bordeaux. Zjawisko pojawiło się około dwóch lat temu. Można ich zaobserwować zwłaszcza w okolicach stacji metra Saint-Jean i Saint-Michel. To grupa od 100 do 200 osób, pochodząca głównie z Maroka i Algierii.

Znani z zuchwałych kradzieży naszyjników zrywanych z szyi kobiet, włamań, ataków nożami. Niektórzy mieszkańcy starają się unikać tras, gdzie owych nieletnich można spotkać. Tego lata w centrum miasta zaobserwowano bezprecedensowy wzrost aktów przemocy. Angélique Rocher-Bedjoudjou z prefektury Żyrondy informuje, że w 2020 roku, do końca września owi nieletni odpowiadają za 42% popełnionych tu przestępstw. Od początku roku zatrzymano 169 tzw. „nieletnich bez opieki”, a wobec 57 wydano nakazy aresztowania.

REKLAMA

Bywało i tak, że ta sama osoba mogła być przesłuchana dziesięć razy, ale za każdym razem podawała inne nazwisko i inny wiek. W rzeczywistości na ulicy jest bardzo niewielu prawdziwych nieletnich. Policja ocenia, że 30 na 200. Dla pozostałych podawanie niskiego wieku to zabezpieczenie przed odpowiedzialnością i niemal bezkarność.

Przybysze z Maghrebu nie są petentami ośrodków pomocy i instytucji, wręcz ich unikają, w odróżnieniu od setek nieletnich z Gwinei, Kamerunu, Wybrzeża Kości Słoniowej, czy Malijczyków. Nie ubiegają się też o azyl, bo zamykałoby im to drogę wyjazdów do swoich krajów, a przed pandemią dorabiali sobie np. jako drobi przemytnicy narkotyków z krajó pochodzenia.

Zielone merostwo widzi problem i „rozumie irytację mieszkańców i kupców”, ale także „widzi cierpienie tych dzieciaków przygniecionych życiem”. Mieszkają w squatach, sięgają po narkotyki i kradną lub sami „dilują”, by zdobyć na nie środki.

Na patrolu

Reporter „Le Point” towarzyszył też policjantom. Patrol 6 listopada kontroluje jako pierwszą osobę w Porte d’Aquitaine na Place de la Victoire nieletniego. Młody człowiek nie mówi po francusku i podaje, że pochodzi z Libii. Policjanci zgadzają się, że ci ludzie są zarówno sprawcami jak i ofiarami. Mają „szefów” i podstawą jest milczenie wobec policji.

W maju 2018 roku udało się zatrzymać szajkę, która ściągała do Francji małoletnich z południa Maroka. Zajmowała się drobnymi kradzieżami, a na czele złodziejskiej sieci stali dorośli Marokańczycy. W lutym 2020 r. rozbito podobną sieć algierską. Skradzione telefony, komputery, zegarki, biżuteria były wysyłane w autach jadących do Algierii. Policja z Bordeaux jest jednak na ogół bezradna w obliczu tej nowej przestępczości. Sprawców chroni wiek. Badania kości, by go zweryfikować, są drogie i trudno je stosować masowo.

Są pewne pomysły, próby współpracy z konsulatami krajów pochodzenia nieletnich, zatrudnianie psychologów, czy pedagogów. Ma to zmienić wizerunek policji. Podobne działania podjęto w Rennes, które korzysta z doświadczeń Bordeaux. Polityka partii Zielonych to zdaje się jednak bardziej rozgrzeszanie przestępców, niż ochrona ofiar.

REKLAMA