Jakub Kulesza z Konfederacji na mównicy sejmowej odniósł się do niedawnej rekonstrukcji rządu i „odchudzeniu” liczby ministerstw. Poseł wskazał, że choć liczebnie wygląda to korzystniej, to w praktyce nic się nie zmieniło.
– Przez lata rząd Prawa i Sprawiedliwości był pod strzałem polityków prawicy z Konfederacji w związku z przerośnięta biurokracją, powstającymi jak grzyby po deszczu instytucjami, urzędami, stanowiskami – rozpoczął Kulesza.
– I państwo pomyśleli, że jak my mówimy, ile jest tych ministerstw, to wystarczy zmniejszyć liczbę i będzie po problemie – zwrócił się bezpośrednio do PiS-u.
Na przełomie września i października, po licznych perturbacjach, rząd ogłosił rekonstrukcję, w ramach której m.in. zlikwidowano sześć ministerstw. Większość z tych osób znalazło jednak zatrudnienie w administracji rządowej.
– Likwidujecie ministerstwa, minister trafia na wiceministra, a dodatkowo powstaje nowy urząd – do spraw sportu, centralny urząd do spraw morskich. Tak naprawdę liczba stanowisk się zwiększa – mówił Kulesza.
Dodał, że jednak nie liczba stanowisk jest największym problemem.
– To biurokracja, regulacje, papierologia, która idzie za tymi wszystkimi stanowiskami. Tu jest clue problemu – nie ma wątpliwości.
– Zlikwidujmy ustawy, które są podstawą do powstawania tych stanowisk. Powołujecie tysiące zbędnych instytucji, fundacji. Na to idą setki milionów złotych, które są marnowane, a mogłyby zostać w kieszeniach podatników – zaapelował poseł Konfederacji, Jakub Kulesza.