Abolicjoniści liczyli, że wygrana Bidena zatrzyma wykonywanie federalnych wyroków śmierci. Tymczasem egzekucje trwają, a lewicowe media twierdzą, że administracja Trumpa celowo je przyspiesza.
19 listopada stracono przebywającego 25 lat w celi śmierci więźnia. Media oskarżają prezydenta, że jego administracja zrywa z tradycją, że odchodzący prezydenci, którzy nie uzyskali reelekcji, zawieszają egzekucje. „Tradycja” to jednak dość wątpliwa.
Wyrok wykonano na niejakim Orlando Hallu, 49-letnim Afroamerykaninie. Skazano go w 1995 roku na karę śmierci. Porwał, więził, gwałcił, bił, a w końcu zabił 16-letnią Lisę Rene. Została ona pogrzebana żywcem.
Procedura wykonania wyroku toczyła się bardzo długo. Niedawno Sąd Najwyższy odrzucił kasację adwokatów Halla i wyrok został wykonany. Media zwracają uwagę, że decyzja SN zapadła już po wejściu w jego skład konserwatywnego sędziego pani Amy Coney Barnett.
Była to ósma federalna egzekucja od czasu wznowienia wykonywania wyroków po 17 latach zawieszenia. Joe Biden, jako kandydat Demokratów zapowiadał powrót do ich zawieszenia.
W nadchodzących tygodniach zaplanowano jeszcze dwie kolejne egzekucje. Media piszą o „tradycji” wstrzymywania egzekucji w okresie zmiany prezydenta, ale przecież Donald Trump jeszcze swojej porażki nie uznał.
Orlando Hall was pronounced dead after officials at the US Bureau of Prisons administered the injection at the bureau's execution chamber in Terre Haute, Indiana https://t.co/0TyBVXluqD
— RTÉ News (@rtenews) November 20, 2020
Źródło: Le Figaro/ AFP