PE znowu zajmuje się ochroną życia poczętego w Polsce

Fragment Piekła Hieronima Boscha Fot. Wikipedia
REKLAMA

W Brukseli kolejna „debata” w temacie aborcji w Polsce. To trochę „kroplówka” dla gasnącego „strajku feministek”. Chociaż Unia nie ma kompetencji zajmować się takimi sprawami, a zakres jej zainteresowań powinna wyznaczać treść traktatów unijnych, to rozpychanie się w sferę ideologii jest immanentnie wpisane w działania każdej struktury opanowanej przez lewicę.

Regulacje w zakresie ochrony życia należą do kompetencją państw członkowskich. W Polsce to Trybunał Konstytucyjny orzeka o zgodności ustawy z konstytucją.

Tymczasem pod tekstem rezolucji przeciw Polsce podpisało się pięć frakcji. W czwartek 26 listopada zostanie zapewne uchwalona. Tak to już jednak bywa, kiedy zabijanie nienarodzonych dzieci uznaje się za „prawo fundamentalne”. Żadnego „fundamentu” tu nie ma, a prawie wszędzie, gdzie aborcję wprowadzano uzasadniano to „mniejszym złem”.

REKLAMA

Teraz „mniejsze zło” stało się „dobrem”, a zamiast potępiać np. zabijanie co roku 200 tys. nienarodzonych Francuzów, PE potępia obronę życia w Polsce.

Za rezolucją stoi Biedroń i to dziwi tylko o tyle, że to homoseksualista zajmuje się czymś, co go nijak nie dotyczy. Bardziej jednak dziwi, że ową rezolucję poparła grupa (EPP), która kiedyś nazywała się „chadekami”. Ale w końcu ich szefem jest Donald Tusk, który ma tyle wspólnego z chrześcijańskim demokratą, co diabeł z wodą święconą.

To zarazem pokaz jak kończy PO. Progresywny poseł lewicy Gdula zauważa: „bardzo mnie cieszy kompromis rezolucyjny. Być może to właśnie ten historyczny moment, od którego Platforma Obywatelska zacznie działać jednoznacznie na rzecz liberalizacji prawa do przerywaniu ciąży. Im będzie nas więcej, tym szybciej wygasimy w Polsce piekło kobiet”.

Swoją drogą, rezolucja ma taką samą wartość jak np. odrzucony właśnie w PE dokument o „utrzymania amunicji ołowianej na mokradłach UE”. To jednak kolejny element oskubywania postępoodpornej Polski.

REKLAMA