Kłamca i szkodnik Staszewski szuka sponsorów. Nie boi się kary za oszukańcze fotomontaże

Bart Staszewski/Fot. Instagram bart.staszewski
Bart Staszewski/Fot. Instagram bart.staszewski
REKLAMA

Aktywista LGTB Bart Staszewski pochwalił się na Twitterze, że w ciągu 3 dni zebrał potrzebne mu pieniądze na proces i dalej „walczy”. Biznes musi się nieźle kręcić. Wpłaty pochodzą chyba nie tylko z kraju. Najwyższe kwoty wpłacili niejaki John D Stanley (1 000 zł) i Sascha Hackbarth-Weil (500 zł).

Staszewski to autor słynnych fotomontaży ze „strefami wolnymi od LGTB”. Takimi tablicami opatrywał wjazdy do miejscowości, które uchwaliły kartę obrony… rodziny. Zełgany przekaz trafił na Zachód i stał się tam argumentem za tym, aby nazywać Polskę „homofobiczną”.

Kilka potraktowanych w ten sposób gmin, które zaczęto dyskryminować (odbieranie funduszy norweskich, zrywanie umów o współpracy miast), zdecydowało się pozwać Staszewskiego za naruszenie ich dóbr.

REKLAMA

W wyniku takich pozwów cywilnych złożonych przez gminy Zakrzówek oraz Tuszów Narodowy, aktywista LGTB zaczął organizować sobie pieniądze na obronę. Staszewski, bardzo sprytnie, robi z siebie męczennika.

„To nowa w Polsce metoda walki z aktywistami na rzecz praw człowieka. Sprawy sądowe mają zniechęć aktywistów do dalszego działania, zabrać im czas a często i pieniądze, potrzebne do odparcia ataku. To także próba wywołania efektu mrożącego na całej społeczności LGBT i sygnał: 'siedźcie cicho’. Nie będziemy” – bredzi.

Stąd pomysł zbiórki, na sprawy, które „prawdopodobnie (w zależności od decyzji sądów) będą się wiązały z przesłuchaniami wielu świadków i przedstawieniem szerokiego materiału dowodowego, w tym ekspertyz i tłumaczeń. Pozwy wylądowały w dwóch różnych sądach – w Lublinie i Tarnobrzegu. Tam będą odbywały się rozprawy, co zwiększy znacząco koszty reprezentacji przewidzianej przez prawników”.

20 tys. na proces

Staszewski wycenił swoich adwokatów (którzy reprezentowali go w poprzednich sporach „pro bono”) ze względu na „znacznie większe zaangażowanie po ich stronie” oraz na „przygotowanie obszernej odpowiedzi na pozwy, koszty reprezentacji i tłumaczeń zagranicznych artykułów w I instancji” na około 20.000 zł.

Pozwany podkreśla, że chce „zebrać środki na pracę, którą będą wykonywać nie tylko przecież na moją rzecz, ale na rzecz całej społeczności LGBT w Polsce”.

Kłamczuszek Bart Staszewski jest dumny, że od czasu publikacji jego zdjęć „wiele się wydarzyło”.

„Gdy partnerskie gminy z zachodniej Europy dowiedziały się o istnieniu uchwał, zareagowały oburzeniem. Wiele z nich zerwało więzi z polskimi miejscowościami. To cena za homofobię polityków. Temat stref wrócił do debaty. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Layen potępiła strefy – to samo zrobił Joe Biden, prezydent-elekt Stanów Zjednoczonych. Powstała też unijna strategia przeciwdziałaniu dyskryminacji osób LGBT+ gdzie wprost krytykuje się strefy wolne od LGBT” – plecie.

Normalnie „demiurg”, choć skromnie dodaje, że „oczywiście to nie tylko moje działania – to także efekt pracy organizacje pozarządowych oraz aktywistów-ek Atlasu Nienawiści, którzy-e za swoją pracę także zostali pozwani”.

Refleksja, że to wszystko „pic na wodę fotomontaż” jakoś tęczowemu aktywiście do głowy nie przychodzi. Wykonał jednak pracę poniekąd pozytywną, bo ośmieszył lewicowe samorządy miast zachodnich, Komisję Europejską, a nawet demokratycznego prezydenta-elekta.

W dodatku zapowiada:
„Będę kontynuował robienie zdjęć. Byłem już w kilkudziesięciu miejscowościach i pojadę do kolejnych”. Tylko co się stanie jak pozwów przybędzie, a darczyńcy się znudzą?

Gmina Zakrzówek zarzuca Bartowi Staszewskiemu naruszenie dóbr osobistych Gminy. Pozwany prowadzi akcję „Strefy wolne od LGBT w Polsce” polegającą na umieszczeniu pod tablicami z nazwą miejscowości tablicy z wielojęzycznym napisem „Strefa wolna od LGBT”, następnie zdjęcia z taką – bezprawnie umieszczoną, a wyglądającą na urzędową – tablicą publikuje w swoich mediach społecznościowych i prowadzonym przez siebie portalu w języku angielskim i polskim lgbtfreezones.pl i strefywolneodlgbt.pl.

Pojawienie się informacji o Zakrzówku jako „Stefie wolnej od LGBT” ściągnęło na władze i mieszkańców gminy bardzo wiele złośliwych, hejterskich komentarzy – zarówno w Internecie, jak i za pośrednictwem tradycyjnych środków komunikowania.

Zdaniem powodów jest to oskarżenie fałszywe oraz złośliwa nadinterpretacja dokumentu przyjętego przez radę Gminy, jak również próba ograniczenia wolności słowa przez publikowanie fałszywych oraz zastraszających informacji.

REKLAMA