Ostateczne rozwiązanie „kwestii lockdownowej”. Doktor Mengele byłby dumny

Eutanazja. Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
Eutanazja. Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay
REKLAMA

Postępowa Kanada wpadła na pomysł, jak „ulżyć” osobom starszym, żeby nie musiały znosić niedogodności związanych z lockdownem. Sęk w tym, że takiego pomysłu nie powstydziłby się dr Mengele. Kanada dopuszcza bowiem eutanazję, jako jedną z opcji dla mieszkańców domów opieki.

Z raportu w CTVNews wynika, że mieszkańcy domów opieki w czasach lockdownu spożywają posiłki w swoich pokojach, odwołują zajęcia i spotkania towarzyskie. Ograniczane lub całkiem eliminowane są także odwiedziny bliskich.

„Czasami spędzają wiele dni w izolacji w swoich małych pokojach. Środki te, mające na celu ratowanie życia, mogą czasami być na tyle szkodliwe dla ogólnego stanu zdrowia mieszkańców, że szukają innych opcji” – donosi CTVNews.

REKLAMA

Portal bioedge.org opisuje historię pewnej 90-latki, mieszkającej w domu opieki w Toronto. Nancy Russell wybrała eutanazję, mimo że nie cierpiała z powodu nieznośnego bólu. „Była po prostu chora i zmęczona zamknięciem w domu opieki” – twierdzi portal.

Niemal z dnia na dzień przeszła z bardzo aktywnego trybu życia do bardzo ograniczonego życia i bardzo wcześnie doświadczyła pełnego, dwutygodniowego zamknięcia, wyłącznie w swoim pokoju – relacjonowała córka 90-latki.

Jak dodała, jej matka marniała z dnia na dzień. – To kontakt z ludźmi był dla niej jak pożywienie, był jak tlen. Była po prostu zmęczona przez cały czas, ponieważ była niedostatecznie stymulowana – twierdziła.

Kobieta postanowiła więc umrzeć, z pomocą lekarza. Jednak pierwszy lekarz, do którego się zwróciła, odmówił eutanazji, ponieważ 90-latka miała jeszcze „bardzo wiele, by żyć”. Kobieta ponownie próbowała skorzystać ze „wspomaganego samobójstwa”, gdy pojawiły się u niej „bardziej konkretne problemy zdrowotne”. Tym razem lekarze zgodzili się na uśmiercenie kobiety.

Śmierć lepsza niż lockdown?

Córka twierdzi, że jej matka „po prostu nie chciała próbować ponownego zamknięcia przez dwa tygodnie w swoim pokoju”. – Kiedy trzymasz kogoś samego i pozbawiasz go zwykłych rzeczy, które sprawiają mu radość, może to być niesamowicie izolujące, samotne i przygnębiające doświadczenie – dodała.

I szczerze mówiąc, kiedy nie możesz się doczekać wyjścia z pokoju, spożywania posiłków lub zajęć z innymi, nawet spotkania z własnymi rodzinami i bliskimi, możesz sobie wyobrazić, że dla osoby w ostatnich kilku latach życia, w którym są to podstawowe rzeczy, które faktycznie przynoszą jej radość i naprawdę definiują to, co nazwaliby własną jakością życia, kiedy faktycznie pozbawiasz człowieka tych rzeczy, możesz sobie wyobrazić, że może to mieć znaczące konsekwencje psychologiczne, które naprawdę mogą odebrać ludziom wolę życia – twierdziła córka zmarłej.

Co kuriozalne, żeby umrzeć pani Russell musiała opuścić dom opieki i spędziła tydzień u jednego ze swoich dzieci. 20 października podano jej śmiertelny zastrzyk. – Była w stanie pokierować spokojną, wolną od bólu śmiercią w swoim własnym czasie i uniknąć większego strachu, który wywoływały u niej wizja przetrwania zimy i lockdownu – dodała córka.

Źródło: bioedge.org

REKLAMA