Kiedy skończy się epidemia koronawirusa w Polsce? – W maju zachorowania będą już tylko sporadyczne – mówi dla medonet.pl prof. Robert Flisiak, epidemiolog, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
W ostatnich tygodniach w Polsce zaczęto odnotowywać rekordowe liczby zakażeń. Według profesora to tylko wierzchołek góry lodowej. – Fakty są takie, że podawane cyfry należałoby jeszcze przemnożyć przez 5 do 10. Dopiero wtedy uzyskamy faktyczną liczbę osób zakażających się – stwierdził.
Dalej zaznaczył też, że mówienie o trzeciej fali zakażeń jest niedorzeczne. – Nie mówmy o trzeciej, skoro od wiosny mamy do czynienia z wciąż tą samą, pierwszą falą. To przecież ta sama epidemia. Z tym zastrzeżeniem, że zmienność owej fali wyrażona częstością zakażeń, jest wynikiem wielu czynników – zaznaczył.
Prof. Robert Flisiak wieszczy rychły koniec epidemii. Jego zdaniem przeminięcie okresu jesienno-zimowego i wczesnowiosennego oznaczać będzie wygaśnięcie zarazy.
– Kiedy przyjdzie lato, wtedy prawdopodobnie epidemia się skończy. Mówiąc poważnie: w momencie, gdy większość populacji uzyska odporność, czy to w sposób naturalny, czy poprzez szczepienie. A to powoli już następuje, bo paradoksalnie duża liczba rejestrowanych codziennie wyników dodatnich w kierunku SARS-CoV-2 przybliża nas do uzyskania odporności stadnej – stwierdził.
Dalej tłumaczył, że paradoksem wysokiego współczynnika zakażeń jest przyspieszenie procesu nabywania odporności przez społeczeństwo.
– Stosując przelicznik, jaki stosują analitycy Uniwersytetu Warszawskiego można szacować, że aktualnie zakaża się ponad 100 tysięcy osób dziennie. Zatem w lutym przyszłego roku powinniśmy osiągnąć odporność u ponad połowy populacji. Co oznacza, że SARS-COV-2 będzie miał większe trudności w zakażaniu coraz mniejszej grupy osób wrażliwych. A jeśli w tym czasie rozpoczną się szczepienia, to proces uodporniania populacji przyspieszy – zdradził.
– W maju zachorowania będą już tylko sporadyczne – podsumował.