Radek Sikorski konkuruje z Lempart. Propaguje dyplomatyczną „mowę miłości”

Radosław Sikorski szczuje na Ordo Iuris i kłamie na temat jej celów i finansowania. Zdjęcie: PAP/Marcin Obara
Radosław Sikorski / Zdjęcie: PAP/Marcin Obara
REKLAMA

Tej fali rzeczywiście nic nie zatrzyma. Chodzi o falę wulgaryzacji języka w polityce. Od przeklinania feministek na ulicach uszy więdną, ale były MSZ Sikorski, niczym Rey (nie mylić z Rejtanem – to dla kształconych „zdalnie”), pokazał, że mężczyźni nie gęsi i też swoje wulgaryzmy mają.

Dwór w Chobielinie, żona modna, Oxfordy, a słoma z butów wyłazi. Radosław Sikorski skomentował po „żołniersku” wypowiedzi Arkadiusza Mularczyka oraz Macieja Nawackiego, członka Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie sporu z KE. Lepmart może nie dogonił, ale jest z pewnością w czołówce peletonu „nowej polityki”.

Zaczęło się od tego, że Mularczyk w swoim wpisie na Twitterze poruszył kwestię sporu na linii Bruksela-Warszawa i stwierdził, że „konsekwencją nierozliczonych wobec Polski zbrodni wojennych, zniszczeń, grabieży i utraconych dla pokoleń Polaków perspektyw rozwojowych jest brak równowagi ekonomicznej w Europie, która dziś jest przedmiotem bezczelnego szantażu politycznego i ekonomicznego”.

REKLAMA

Jego wpis skomentował z kolei członek Krajowej Rady Sądownictwa Maciej Nawacki, którego zdaniem „poniesione straty wielokrotnie przekraczają 'jałmużnę’, którą otrzymujemy od Unii Europejskiej”.

Wtedy do dyskusji włączył się europoseł KO i b. szef MSZ Radosław Sikorski. Napisał on tak: „Oni są pier***nięci”. Komu naprawdę odbija to problem osobny, ale wpis Sikorskiego to już zapowiedź „nowego języka dyplomatów”.

Sikorski postulował jeszcze, by polityków PiS wpisać „do rejestru zabytków”. Może jednak wystarczy wysłać ich do szewca, bo to podobno tam najłatwiej załapuje się wszystkie potrzebne zwroty pasujące do kryterium „nowoczesności” Sikorskiego.

Źródło: DoRzeczy

REKLAMA