
Polacy są narodem, który znaczą część swojego budżetu domowego wydaje na dobra podstawowe. Mało tego, niebawem uderzy w nas kolejna podwyżka za prąd. Pod tym względem jesteśmy obarczeni jednymi z najwyższych opłat w UE. Bardzo dużo przeznaczamy też na jedzenie, a na kulturę i rekreację zostaje już niewiele.
W Polsce szaleje inflacja, ceny rosną w błyskawicznym tempie, a od początku 2021 roku uderzy w nas jeszcze opłata mocowa, i razem z coroczną podwyżką taryf znacznie podniesie rachunki.
Już teraz – według badań Eurostatu – wydatki na energię w naszym kraju stanowią 7,6 proc. wydatków gospodarstw domowych. To bardzo dużo. Więcej od nas wydają w całej Unii tylko Słowacy. Średnia we Wspólnocie wynosi 4,1 proc., Niemcy płacą 4 proc., a na Islandii czy Malcie tylko 2 proc.
„O czym to świadczy? Jeśli dużą część domowego budżetu pochłaniają wydatki na dobra podstawowe, takie jak jedzenie czy opłaty za mieszkanie, mniej możemy przeznaczyć na odpoczynek, kulturę, wyjścia do restauracji i inne potrzeby. Może to oznaczać, że dobra podstawowe są zbyt drogie w stosunku do tego, ile zarabiamy” – czytamy na money.pl.
Niestety to nie koniec. Okazuje się, że stosunkowo dużo wydajemy także na jedzenie. Nasza średnia to ponad 16 proc. budżetu domowego. W tle krajów UE w tej kategorii nie wypadamy już tak źle, ale cały czas to sporo. Najwięcej przejadają Rumuni – 26 proc., w kolei Niemcy – 11.
Prawie połowę naszych wydatków pochłaniają rachunki na mieszkanie, wodę, prąd, inne opłaty, żywość i transport. Na rekreację i kulturę przeznaczamy 8 proc. Sporo w odniesieniu do innych państw UE wydaje na alkohol i papierosy.
Mniej z kolei wydajemy na wypady do restauracji czy wizyty w hotelach. Tutaj przeciętny Europejczyk zostawia 8,7 domowego budżetu, a Polak ok. 3,7 proc.