
Projekt głośno zapowiadanej ustawy, która ma być narzędziem walki z tzw. separatyzmem trafił 9 grudnia pod obrady rządu. Ustawa nosi tytuł o „konsolidacji zasad republikańskich”. Z dużej chmury gniewu po mordach na nauczycielu i wiernych w kościele w Nicei, spada raczej niewielki deszcz.
Paryż miota się pomiędzy ostrym potępieniem związków terroryzmu z islamem, a reakcjami państw islamskich, które uważają cześć deklaracji i działań Republiki za stygmatyzację i potępienie ich religii. Stąd i próba wyważenia środków działania przeciw zjawisku tzw. separatyzmu muzułmanów.
Ustawa zawiera szereg środków, które leczą raczej objawy, a nie skutki. Jest tu m.in. wymóg „neutralności” urzędników, czy wyposażenie prefektów w możliwość zmiany decyzji władz samorządowych, jeśli te będą wspierały tzw. „komunitaryzm” (etniczną lub religijną gettoizację).
Co ciekawe, nie padają w projekcie słowa „separatyzm”, czy „radykalny islamizm”. Będzie za to walka z „mową nienawiści na portalach społecznościowych”, którą jednak można wymierzyć w każdego. Tytuł projektu stawy został zmieniony na „Ustawę o zasadach republikańskich”.
Premier Castex zapewniał, że tekst nie jest skierowany „przeciwko religiom”, ani w szczególności przeciw religii muzułmańskiej, ale przeciwko „radykalnemu islamizmowi”. Chodzi o „prawo do wolności, ochrony, prawo do wyzwolenia się z fundamentalizmu religijnego” – wyjaśniał Jean Castex.
Zupełnie jak u Haszka, mamy tu „umiarkowany postęp w granicach prawa”. Według sondażu Via Voice z listopada, 88% Francuzów wyraża zaniepokojenie wzrostem islamizmu, a 58% jest „bardzo zaniepokojonych”. Rząd więc podejmuje jakieś działania, ale z drugiej strony w krajach islamskich odbywają się antyfrancuskie demonstracje, pojawiają się wezwania do bojkotu towarów francuskiej itp. Rząd szuka więc „równowagi”.
Nowa ustawa została symbolicznie przedstawiona w 115. rocznicę uchwalenia ustawy o laickości państwa z 1905 roku. Zawiera około pięćdziesięciu artykułów, które według rządu mają wypełnić pewne luki prawne.
Wśród nowych przepisów jest znaczne ograniczenie domowej edukacji, co ma zapewnić wpływ państwa na wychowanie dzieci przez szkoły publiczne. Z nauczania domowego we Francji korzystało ponad 62 000 dzieci.
Wprowadza się też zakaz wydawania certyfikatów dziewictwa przez lekarzy (praktykowane przy zawieraniu niektórych małżeństw muzułmanów), czy ogranicza poligamię. Ustawa pozwoli też na zwiększenie kontroli nad funkcjonowaniem i finansowaniem stowarzyszeń. W ostatnich dniach kilka z nich już rozwiązano.
Pod lupą rządu jest obecnie 76 meczetów. 18 z nich może zostać wkrótce zamkniętych. Tu przypomnijmy, że meczety proą także przez stowarzyszenia, zresztą podobnie jak i parafie katolickie.
Rewolucji w ustawie nie ma. Emmanuel Macron wie, że stąpa po niebezpiecznym terenie i może narazić się na zarzut islamofobii. We wtorek 8 grudnia amerykański delegat ds. wolności religijnej Sam Brownback stwierdził nawet, że „sytuacja we Francji go martwi”. Projekt krytykuje lewica. Jean-Luc Mélenchon ze Zbuntowanej Francji twierdzi, że Republika ma wystarczający „represyjny arsenał” środków i jest przeciwny rozpalaanii na nowo „wojen religijnych”. Z kolei polityk Zjednoczenia Narodowego Jordan Bardella, stwierdza, że projekt ustawy jest nieadekwatny do stopnia zagrożenia. Krytyka pochodzi z dwóch stron ale trudno uznać, że propozycje rządu to „złoty środek”. Raczej uspokojenie opinii publicznej i to tak, by nie urazić i nie wystraszyć muzułmanów.
Źródło: VA/ France Info