Doradca premiera Morawieckiego zgubił służbowy telefon. Zaczęły się szantaże i żądania zapłaty

Premier Mateusz Morawiecki chce by Unia ingerowała w wewnętrzne sprawy Białorusi . / foto: PAP
Premier Mateusz Morawiecki/ foto: PAP
REKLAMA

Homoseksualista Tomasz Krawczyk doradcą premiera Mateusza Morawieckiego był krótko. Wyleciał z roboty przez hulaszczy tryb życia i zawalanie służbowych spraw. Zgubił też telefon, w którym znajdowały się informacje mogące zaszkodzić interesom państwa – informuje „Wprost”.

Filozof prawa Krawczyk został doradcą Morawieckiego w styczniu 2018 roku. Ze stanowiska zwolniony został trzy miesiące później. Gazeta ujawnia powody odejścia Krawczyka.

Niektórzy twierdzą, że Krawczyk odszedł, bo jest homoseksualistą. Informatorzy z kręgów premiera wskazują jednak, że kreuje się na „ofiarę prześladowań”, by przykryć zaniedbywane przez siebie sprawy.

REKLAMA

Krawczyk miał prowadzić hulaszczy tryb życia i często znikać na kilka dni. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje, ani na jakim etapie są powierzone mu zadania.

Doradca premiera miał też gubić służbowy sprzęt – m.in. laptopy i telefony komórkowe. Początkowo występki te uchodziły na sucho, ale czarę goryczy przelała sytuacja, gdy przepadł jeden z telefonów, a do kręgów premiera zgłosiła się osoba i zażądała pieniędzy.

Telefony nie odpowiadały, aż za którąś próbą ktoś odebrał telefon. Jakiś inny człowiek zaczął mówić, że jest w posiadaniu tego telefonu i wie, że jest w nim cenna zawartość. Może go oddać, ale w zamian chce wynagrodzenie – relacjonuje rozmówca „Wprost”.

Druga osoba wspomina: – Zaczęły się szantaże i próby wyłudzenia z KPRM pieniędzy. Miał tam maile, które wymieniał z premierem Morawieckim na temat polityki zagranicznej. SMS-y, różne wiadomości, których ujawnienie mogłoby zaszkodzić interesom państwa. Któregoś razu zgubił telefon, który zawierał ważne informacje, a w dodatku nie był zabezpieczony pinem. Osoba, która znalazła aparat od razu zorientowała się kto jest właścicielem.

Sprawa zrobiła się poważna. Ostatecznie ją załatwiono, wszystko „rozeszło się po kościach”, wrażliwe informacje nie wypłynęły, ale z Krawczykiem się pożegnano.

Były doradca premiera nie wypiera się tych zdarzeń, lecz zaznacza, że sytuacja nie jest taka czarno-biała.

Jeśli taka jest ich (byłych kolegów z KPRM-red) interpretacja, to przyjmuję ją do wiadomości. Myślę, że tych powodów było wiele, ale nie minęło jeszcze wystarczająco dużo czasu, żeby rozmawiać o szczegółach – mówi Krawczyk.

Stanowczo dementuje także, jakoby kiedykolwiek sugerował, że stracił robotę, bo jest homoseksualistą.

Źródło: wprost.pl

REKLAMA