Abigail Shrier, która od lat zajmuje się fenomenem popularności transpłciowości dzieci i młodzieży w USA opublikowała w „Wall Street Journal” wyniki swojego śledztwa w tej sprawie.
Zjawisko takie szczególnie dotyka młode dziewczyny i jest, zdaniem autorki, bardzo niepokojące. Shrier wydała na ten temat książkę, która od razu stała się przedmiotem ataków środowiska LGTB. Chodzi o pracę „Nieodwracalne uszkodzenie” („Transgenderowe szaleństwo mami nasze córki”).
Abigail Shrier udzieliła też wywiadu francuskiemu dziennikowi „Le Figaro. Mówi tam o „zarażeniu społecznym” młodych ludzi, zwłaszcza dorastających dziewcząt, które decydują się na zmianę płci.
Autorka tłumaczy, że termin „zarażenia społecznego” odnosi się do rodzaju wpływu wywieranego przez „rówieśników”, którzy zachęcają do naśladowania określonego typu zachowań. W przypadku „dysforii płciowej” (zaburzeń tożsamości płciowej), duży wpływ jej zdaniem odgrywają internetowe „influencerki”. Także tworzona wokół tego problemu moda i atmosfera przyzwolenia, a nawet wsparcia.
Oskarża „influencerki” o zasiewanie u młodzieży różnych „niepokojów” związanych z własnym ciałem w czasie ich dojrzewania. „Wywołują przekonanie, że każdy objaw braku pełni kobiecości oznacza, że dziewczyna jest prawdopodobnie osobą transpłciową”.
W USA można już mówić o prawdziwej eksplozji liczby nastolatek utożsamiających się jako osoby transpłciowe. Ich dylematy rozlewają się po sieci i „zarażają” koleżanki. To trochę jak z czytaniem opisu jakiejś choroby, kiedy to czytelnik niemal zawsze odnajduje jej pewne objawy i u siebie.
W ostatniej dekadzie zwiększyła się też liczba nastolatek stosujących terapię testosteronem, a dostęp do takiej kuracji bywa dla nich łatwiejszy niż zakup alkoholu. Transdemia zaraża…
Shrier nie ma wątpliwości, że idee transpłciowe niszczą całe pokolenie, przede wszystkim dziewcząt i jest to „złowroga ideologia”.
