W oparach euro absurdu. 18 grudnia to „Międzynarodowy Dzień Migranta”

Dzień migranta fot. ilustr
fot. ilustr
REKLAMA

Parlament Europejski przyjął w czwartek 17 grudnia bardzo krytyczne stanowisko wobec konwencji dublińskiej, która wprowadziła system zarządzania migrantami. Umowa weszła w życie w 1997 roku. Mówi m.in. o tym, że osoby ubiegające się o azyl, składają taki wniosek w pierwszym kraju UE, do którego wjechały.

Powoduje to przepełnienie migrantami krajów granicznych, zwłaszcza południa Europy. Chciałyby one relokacji migrantów po całej UE, ale to z kolei zjawisko groźne społecznie. Znaczna większość migrantów to nie uchodźcy polityczni, ale ekonomiczni. Składają jednak wnioski o azyl, a te zakorkowały system.

Na początku 2020 r. w UE nadal czekało na rozpatrzenie 855 000 wniosków o azyl. Wnioski złożone jeszcze w 2018 r., miały szansę na rozpatrzenie w roku… 2022, a nawet w 2023. Bywa, że niektórzy do tego czasu już się urządzają. Decyzja odmowna i procedura deportacji w przypadku np. rodzin, których dzieci chodzą już np. do szkół bywa bolesna. Do tego istnieje wiele wyjątków, odwołania, wyjazdy do innych krajów unijnych pod zmienionym nazwiskiem, etc.

REKLAMA

Tymczasem problem tylko narasta, pomimo pewnych zaostrzeń na granicach zewnętrznych. Sposobów ich ominięcia jest wiele. Od tradycyjnego „przemytu” na pokładzie „statków humanitarnych”, po takie przypadki jak ostatnio we Francji, gdzie wylądował wynajęty biznesowo w Austrii samolot, który dowiózł prosto z Afryki grupę migrantów, która sobie taki lot opłaciła.

W 2019 roku odnotowano w UE wzrost podań o azyl o 20%. UE wydaje ogromne pieniądze na różne programy, ale problem pozostaje. Stąd i naciski Brukseli na eksport tego problemu proporcjonalnie do wszystkich krajów UE. Stąd pomysł Nowego Paktu w sprawie Migracji i Azylu.

Największy opór stawiają tu kraje grupy Wyszehradzkiej. MSW Mariusz Kamiński, wraz ze swoimi odpowiednikami z V4 oraz Estonii i Słowenii, podpisał wspólne stanowisko wobec Nowego Paktu w sprawie Migracji i Azylu. Dokument został przekazany prezydencji niemieckiej i nadchodzącej prezydencji portugalskiej w Radzie UE oraz Komisji Europejskiej.

Ministrowie naszej części Europy wyrazili stanowisko, że mechanizm solidarności powinien pozostać otwarty i być wyrażany w sposób suwerenny. Wsparcie w sytuacji presji migracyjnej jest niezbędne, ale musi być elastyczne i dawać swobodę doboru środków zgodnie z możliwościami państw członkowskich. To wyrażony w języku dyplomatycznym brak zgody na relokację.

Ministrowie zgodzili się, że przyszłe rozwiązania powinny zapewniać faktyczną kontrolę nad przepływami migracyjnymi w Unii Europejskiej. Także na posiadanie przez Unię Europejską narzędzi nacisku na państwa trzecie, niewspółpracujące w dziedzinie migracji.

Słusznie dodano, że organizacje międzynarodowe operujące na południu Europy, w tym uczestniczące w akcjach ratunkowych na morzu, muszą działać według ścisłego protokołu, zapobiegającego tworzeniu kanałów napływu nielegalnej migracji do UE.

Obozy w Grecji i Włoszech są przepełnione. Biurokratyczne struktury unijne reagują powoli. Potrojenie pracowników Europejskiego Urzędu Wsparcia w dziedzinie Azylu (EASO) nie wiele pomogło. Podobnie jaki podniesienie budżetu agencji Frontex do 460 mln euro (z 313 mln w 2019 r.). Tylko ostra kontrola granic zewnętrznych i zniechęcenie migrantów do bezsensownego eksodusu może tu przynieść pozytywne wyniki. Eurolewica na to się jednak nie godzi, zwłaszcza, że nie chodzi jej o żaden humanitaryzm (tak naprawdę tym ludziom czyni się krzywdę), ale o ich projekt ideologiczny wymiany populacji na Starym Kontynencie i zasilenia go młodą „różnorodnością”.

U nas nas na razie to jeszcze margines, ale już się pojawia. Zwłaszcza w „postępowych” samorządach:

Źródło: PAP/ Ouest France

REKLAMA