Spada liczba pozytywnych wyników na COVID-19. Polacy lada moment powinni być w strefie żółtej, a dostaną pod choinkę lockdown

Mateusz Morawiecki z mikołajem.
Mateusz Morawiecki i Marlena Maląg z mikołajem. (Fot. PAP)
REKLAMA

Minionej dobry badania laboratoryjne wykazały pozytywny wynik na COVID-19 u 8 594 osób. Oznacza to, że wg rządowych zapowiedzi z końcówki listopada Polska zbliżałaby się do strefy żółtej. W trakcie gry zmieniono jednak jej zasady.

Ministerstwo zdrowia podało ponadto, że – oprócz wspomnianych 8 594 wyników pozytywnych – minionej doby zmarło 143 chorych z potwierdzonym zakażeniem koronawirusem. 104 z nich osoby miały choroby współistniejące. Wyzdrowiało natomiast 10 546 osób.

8 594 nowych pozytywnych przypadków na koronawirusa oznacza, że aktualnie średnia liczba zakażeń na 100 tys. osób z ostatnich dni wynosi 25,33. Pod koniec listopada rząd, ogłaszając „100 dni solidarności”, zapowiadał także, że pierwsze luzowanie obostrzeń może nastąpić tuż po świętach.

REKLAMA

Ewentualne luzowanie miało być uzależnione od liczby pozytywnych wyników na SARS-CoV-2 z ostatnich siedmiu dni. Przedstawiono nawet piękną tabelkę z wszelkimi wytycznymi.

Od średniej zakażeń 24,99 cała Polska miała znaleźć się w strefie żółtej. Przypomnijmy, że aktualna średnia to 25,33 i wciąż (na szczęście) spada. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że w „etapie stabilizacji” (od 28 grudnia) Polska znalazłaby się w strefie żółtej.

Co oznaczałaby strefa żółta dla milionów polskich obywateli? Ot, kilka przykładów:

  • brak ograniczeń w przemieszczaniu się (także dla osób poniżej 16. roku życia),
  • dostępne wydarzenia kulturalne, kina, teatry itd. (25 proc. publiczności),
  • wesela, uroczystości – dozwolone do 50 osób,
  • otwarte hotele,
  • otwarte siłownie, kluby fitness, baseny (z limitami),
  • gastronomia działa w godz. 6-21.

Oczywiście nie wiadomo, czy finalnie liczba pozytywnych wyników pozwoliłaby znaleźć się w strefie żółtej. Jest na to spora szansa, ale wciąż – nie jest to przesądzone. Niemal na pewno jednak byłaby to co najmniej strefa czerwona, a to pozwoliłoby chociażby otworzyć kina, teatry i delikatnie ulżyć w kilku innych codziennych sprawach.

Dziś tymi zapowiedziami można sobie jednak co najwyżej podetrzeć to i owo.

Najnowsze zapowiedzi są takie, że rząd funduje Polakom twardy lockdown albo narodową kwarantannę – jak zwał, tak zwał. Oprócz obowiązujących obostrzeń dodatkowo zamknie stoki, hotele nawet dla podróży służbowych, galerie handlowe (z wyjątkami), a w Sylwestra zakaże przemieszczania się.

Tego typu atrakcje będzie można znaleźć w prezencie od rządu pod choinkę. Narodowe prezenty zaczną obowiązywać od 28 grudnia.

REKLAMA