
Trzech francuskich żołnierzy biorących udział w operacji przeciw dżihadystom straciło życie. W sumie od 2013 roku w tym regionie zginęło już 48 francuskich żołnierzy. W Paryżu mówi się coraz częściej o wyplątaniu się z operacji Barkhane.
„Ta wojna w obecnym stanie jest nie do opanowania” – mówił we wtorek 29 grudnia we francuskiej telewizji komentator Vincent Hugeux.
Trzech francuskich żołnierzy zginęło w poniedziałek w strefie „trzech granic”/ Zginęli na terytorium Mali w pobliżu Burkina Faso i Nigru.
Wycofania się „byłoby rodzajem kapitulacji” i „sukcesem dżihadystów” – mówił Hugeux. Francja szuka więc jakiejś innej formy rozwiązania i próbuje negocjacji.
Ujawniono, że żołnierze zginęli w wyniku wybuchu bomby domowej roboty. Dżihadyści posiadają zaawansowane uzbrojenie, w tym zdalnie sterowane miny, ale w tym przypadku skuteczny okazał się wyrób „rzemieślniczy”.
Francja ma ogromną przewagę militarną, jej żołnierze łatwo opanowuj a teren, ale jego utrzymanie przy słabości miejscowych władz okazuje się bardzo trudne. Dżihadyści wracają na miejsce.
Wyjściem byłoby wzmocnienie władzy centralnej państw „frontowych” i ich ich usamodzielnienie militarne. Francja ze względów prestiżowych i pragmatycznych nie może się nagle wycofać, a z drugiej strony nie może pozostawać „żandarmem” regionu na zawsze.
Podczas G5 w sprawie Sahelu we francuskim Pau, prezydent Macron powiedział, że „wszystkie opcje leża na stole”. Problem w tym, że realnych opcji jest niewiele. To na szczycie w Pau postanowiono skoncentrować wysiłki militarne na tym obszarze „trzech granic”. Cena okazuje się dość wysoka.
Przeciwnikiem jest nie tylko lokalne Państwo Islamskie, ale i brygady dżihadystów z tzw. Grupą Wsparcia dla Islamu i Muzułmanów. Francuski specjalista od spraw afrykańskich dla zobrazowania relacji w regionie posłużył się metaforą chorowania na raka, który leczony ma przerzuty…
Źródło: France Info