Hiszpańskie ministerstwo ds. równouprawnienia dyskryminowało mężczyzn

Irene Montero, hiszpańska minister ds. równouprawnienia. / foto: Wikimedia
REKLAMA

Niezbadane są problemy postępowego świata. W Hiszpanii powstało ministerstwo, które miało stać na straży równouprawnienia, tymczasem w ocenie sądu dyskryminowało mężczyzn poprzez ogłoszone warunki zamówienia publicznego.

Hiszpański dziennik „El Espanol” pisze o kontrowersjach związanych z ministerstwem równouprawnienia kierowanym przez Irene Montero z koalicyjnej lewicowej partii Podemos.

Ministerialna dyrekcja ds. Równości i Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet rozpisała w marcu br. przetarg o wartości ok. 8 mln euro na obsługę infolinii przeznaczonej dla kobiet doświadczających przemocy.

REKLAMA

W warunkach zamówienia wymagano, by 31 z planowanych 33 stanowisk zajmowały kobiety. Jedna z biorących udział w postępowaniu firm zaskarżyła ministerstwo zarzucając mu m.in. dyskryminację ze względu na płeć.

Postępowcy znów zostali pokonani swą własną bronią, gdyż hiszpański sąd administracyjny nakazał zmianę warunków zamówienia, powołując się na konstytucyjną zasadę równości wobec prawa i zakaz dyskryminacji ze względu na płeć, która w ocenie sądu miała miejsce.

Skrajna lewica w natarciu

Dziennik „El Espanol” postanowił przyjrzeć się dotychczasowym pracom ministerstwa i przeanalizował postulaty, które jak do tej pory wypłynęły z resortu ds. uprawnienia. Wśród nich znalazły się takie kwiatki jak:

– propozycja z ustawy o pełnej i skutecznej równości osób transpłciowych, zgodnie z którą do zmiany płci w dokumentach państwowych wystarczyłaby deklaracja „odczuwanej tożsamości płciowej”, bez potrzeby przedstawiania dokumentacji medycznej ;

– propozycja z ustawy o pełnej i skutecznej równości osób transpłciowych, zgodnie z którą można by poddać interwencji chirurgicznej zmiany płci osoby niepełnoletnie na żądanie, bez zgody sądu, rodziców czy organów administracyjnych ;

– projekt ustawy dotyczy prawa do aborcji, zgodnie z którym niepełnoletnie dziewczyny powyżej 16 roku życia mogłyby zabijać swe nienarodzone dzieci bez konieczności informowania rodziców i wymagania od nich zgody ;

– propozycja podręcznika dla nauczycieli instruującego jak przedstawiać różnorodność rodzin, ciała i wyrażania tożsamości płciowej, zgodnie z którym dzieci miałyby być uczone między innymi, że tożsamość i orientacja seksualna są „dynamiczne, zmienne i w ostatniej instancji determinowane przez wolę człowieka”, a nie uwarunkowane biologicznie czy medycznie ;

– propozycja podręcznika dotyczącego kobiet i uzależnień, według którego kobiety sięgają po substancje psychoaktywne ponieważ starają się adaptować do „hegemonicznego modelu męskiego”.

Za pieniądze podatnika szalej

Temat jest zatem zarazem zabawny, ale i straszny, bo przeczytanie skrajnie lewicowych propozycji ministerstwa mrozi krew w żyłach. Tymczasem ministerstwo zajmuje się jak na razie na szczęście nieco mniej poważnymi problemami.

W październiku zależny od ministerstwa Instytut Kobiet opublikował badania związane z początkiem kampanii bożonarodzeniowej, z których wynika, że katalogi lalek, w których zazwyczaj przedstawia się dziewczynki w pozycji siedzącej, a chłopców na stojąco wzmacniają nierówności.

W innym raporcie nt. reklam dla dzieci przed Świętami Bożego Narodzenia dopatrzono się seksizmu, gdyż branże producentów zabawek mają stosować m.in. „nadmierne stosowanie koloru różowego w zabawkach dla dziewczynek”, mówiąc nawet o „opresji koloru różowego”.

Wszystko oczywiście za pieniądze podatnika i to całkiem niemałe, bo koszt tylko ostatniej pozycji, czyli raportu, którego można śmiało użyć w razie braków papieru w dobie mniemanej pandemii, to blisko 20 tysięcy złotych.

Źródło: PAP/NCzas

REKLAMA