„Dzień po”. Jak przetrwać kaca giganta po Sylwestrze

1 stycznia to nieoficjalny światowy dzień kaca giganta
1 stycznia to nieoficjalny światowy dzień kaca giganta
REKLAMA

Jak powszechnie wiadomo sylwestrowa noc jest po to by się zabawić i upić. Po niej dla wielu przychodzi jeden z najgorszych dni w roku – 1 stycznia – dzień kaca giganta. Nie wiadomo co go powoduje – wiadomo, że upicie, ale nie wiadomo dlaczego, i nikt do końca nie wie jak się go pozbyć. Tym niemniej kilka sposobów ułatwia przetrwanie.

Według dr. Eda Boyera, toksykologa ze szpitala w Bostonie (USA) nikt nie wie dokładnie, co powoduje kaca.

Mniej więcej tylko wiadomo, że chodzi o odwodnienie, utratę elektrolitów, obecność we krwi produktów z rozkładu alkoholu i takie tam skomplikowane sprawy, nad którymi nie warto się nawet zastanawiać.

REKLAMA

Potrafimy łagodzić jednak jego objawy, czyli mówiąc oględnie znieczulić się. Zasadniczo współczesna medycyna nie wymyśliła nic więcej, ponad to, co wiemy z medycyny ludowej.

I tak: prawdziwe jest powiedzenie: Czym się zatrułeś, tym się lecz. Czyli najlepiej po upojnej nocy znów walnąć kielona, byle nie robić tego na pusty żołądek.

Wcześniej trzeba wypić choćby szklankę mleka. Ten sposób jest dobry, o ile po pierwszym kielonku nie pije się drugiego, trzeciego itd., bo w ten sposób możemy leczyć kaca w nieskończoność – pojawi się on znów po zakończonej terapii.

Dobrze jest zjeść jajecznicę, albo kogel mogel, ale jeśli już od samego patrzenia na żółte robi się niedobrze, to warto wlać w siebie coś czerwonego – np. sok pomidorowy. Można dodać do niego trochę octu winnego, cytryny pieprzu i soli. Sok z buraków też jest czerwony, więc się nadaje.

Dobry jest też sok z kiszonej kapusty, a nawet herbata z dużą ilością miodu i cytryny.

Na głowę bierzemy zwykłe środki przeciwbólowe – aspirynę, ibuprom, czy co, kto tam lubi, albo znalazł w szufladzie i czego termin przydatności do użycia upłynął najwyżej 5 lat temu.

Jak ktoś chce zgrywać bohatera, to może się pomęczyć i poćwiczyć. Spocenie i zmęczenie się dobrze robi, ale trzeba uważać, by sobie nie zaszkodzić – wiadomo serce może lekko zwariować.
Wedle pewnej ortodoksyjnej szkoły, jeśli ktoś jest w stanie podjąć jakiś wysiłek fizyczny, to tak naprawdę wcale nie ma prawdziwego kaca.

Jak ktoś ma trzęsiawkę, to może wypić coca-colę (albo w ogóle coś słodkiego). Często pomaga też na żołądek. Trzeba unikać kawy. Jest moczopędna, więc będzie goniło nas do toalety, a już i tak jesteśmy odwodnieni.

Według zaś innej szkoły trzeba właśnie pić moczopędne soki – np pomarańczowy, bo wtedy szybciej pozbywamy się alkoholu. Jak widać zdania uczonych są podzielone.

Na mdłości najlepsze jest to, co na chorobę morską – imbir. Tu można połączyć dwa sposoby – wybić też klina klinem, czyli walnąć piwo imbirowe.

Jak ktoś może, to może też zjeść umeboszi – marynowane japońskie morele. Można też najeść się szparagów, ale o tej porze roku rzadko są dostępne świeże.

Rada, iż najlepszym sposobem, by nie mieć kaca, jest nie pić wcześniej, jest niemożebnie głupia. Tu nie chodzi o to, by go nie mieć, tylko, by go nie czuć.

REKLAMA